Kontuzja Gracjana Szadzińskiego (8-2) na pewno zasmuciła wiele osób. Na miejsce reprezentanta Berserker’s Team wskoczył Grzegorz Szulakowski (9-2) i to on zmierzy się z Marianem Ziółkowskim (19-7-1, 1 NC) 1 grudnia. 

Szadziński parę godzin temu opublikował na swoim fanpage’u wpis, w którym tłumaczy sytuację ze swojej perspektywy i opowiada o swoim planach na najbliższą przyszłość:

„MMA jest sportem niewdzięcznym. Podczas przygotowań zawsze przesiąknięty jestem myślami o przyszłej walce i do niej dokładnie wykonuje każdy krok. Uważam, że wojownik musi być czysty ciałem i duchem dlatego jem tylko to co mam rozpisane w diecie, szanuję swoją energię i co by się nie działo chodzę bardzo wcześnie spać jak dziecko w podstawówce by rano mieć jasny umysł i czuć że mogę więcej. Żyję w zgodzie ze swoim wyimaginowanym ideałem wojownika i po każdym treningu utwierdzam się w przekonaniu, że było warto bo czułem się jak maszyna robiąc to wszystko. Trenuje teraz 17 rok i dalej nie umiem wyczuć granicy, ile mogę zrobić żeby nie przedobrzyć i czy kolejny trening przybliży mnie do wymarzonego celu czy będzie moją autodestrukcją. Najciężej jest wyczuć czy z bólem, który dziś czuję muszę walczyć jak wojownik czy to znak bym dziś odpuścił i czy na walce okaże się, że to był kolejny etap, który miał mnie nie złamać. Moje myśli nakierowane były tylko na 1 Grudnia, a w nich najczęściej myślałem o „And winner is!!! Grrrrrraaaaaacjaaaaaaaan Szaaaaaaaaadziiiiiiiiiiiińńńńńńńńńńńńńńńńskiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii!!!” i piekielnie mocno bitych seriach w zakrwawionych rękawicach. Nie ufam lekarzom i wiem, że większość z nich jest żołnierzami mafii farmaceutycznej dlatego po wizycie u pierwszego nie mogłem uwierzyć, że ból bicepsa który przerwał mi sparringi jest w stanie powstrzymać mnie do walki, bo nie raz walczyłem z gorszym. Od dwóch kolejnych wyszedłem ze łzami w oczach bo powiedzieli, że jeżeli wyjdę do walki to przegram i na 90% zerwę do końca co wiąże się z operacją i rokiem przerwy. Zawsze marzyłem żeby w ringu bić nie jak egzekutor tylko jak stręczyciel, który robi pizze z twarzy każdym lewym a prawym robić szkody jak zderzenie z parowozem. Nogi szybkie a kopnięcia jak przecinaki. W klatce marzę o tym żeby bić ciosy ze spojrzeniem jak przywódca rasy nadludzkiej i nie spełnię tego, jeżeli w tyle głowy mam myśl, że za mocno zadany cios może mnie pozbawić ręki i walk na długi czas. Raz wyszedłem z kontuzjami i najlepsze wnioski wyciągnąłem jak przez pół roku chodziłem po lekarzach po przegranej walce ze złamaną ręką i skręconą nogą. 
Wszystko ma swoją plusy i minusy i ta przerwa także. Staram się żyć myślą że po przerwie pokażę jeszcze więcej bo zaleczę wszystkie mikro urazy przez co moje ciało będzie bardziej mobilne i da z siebie więcej. Nauczę się bardzo dobrze odwrotnej pozycji. Skupię się teraz na prowadzeniu treningów, może jakieś seminarium i na rzeczach, które zaniedbałem podczas przygotowań. Najgorszy będzie dla mnie teraz pierwszy Grudnia bo zrobiłem wszystko, a będę patrzył jak ludzie będą dopingować, bić brawa i patrzeć jak oni spełniają MOJE MARZENIA!

Szczerze mówiąc, dalej nie wiem, co zrobiłem źle, więc przepraszam organizację KSW​, trenerów, tych, co na mnie liczyli, sponsorów, bo dzięki nim mogłem żyć tylko swoim światem i Mariana, że nie daliśmy pięknej walki. Nie tak miało być.”

żródło: facebook