Mogłoby się wydawać, że każdy zawodnik dąży do sięgnięcia po najwyższe trofeum organizacji, w której występuje. Tony Ferguson wcześniej zrobił już w jego ocenie wszystko, co mógł, by wziąć udział w mistrzowskiej walce, jednakże rzeczywistość okazała się nieco inna, przez co zmieniły się jego priorytety.

Gale MMA oraz inne rozgrywki sportowe możesz obstawiać na stronie eFortuna.pl – legalnego polskiego bukmachera.

Już za kilka dni dojdzie do kolejnej, ostatniej w tym roku numerowanej gali amerykańskiego giganta. Jednym z pojedynków, który znalazł się w rozpisce jest konfrontacja Tony’ego Fergusona (25-4) z Charlesem Oliveirą (29-8). Ten drugi wciąż spogląda w kierunku mistrzowskiego złota, a „El Cucuyowi” już na tym nie zależy, o czym dokładniej opowiedział na wirtualnym media dayu.

Człowieku, ten tytuł jest jakimś mokrym snem. To tak jak w tej reklamie Farmers Insurance: „O, już prawie dostałeś, próbuj dalej. Nadal będziemy ci tym wymachiwać przed nosem”. Nie mam pojęcia w czym jest problem. Może dlatego, że jestem Meksykaninem? Dokładniej Amerykaninem z meksykańskimi korzeniami. Dwanaście wygranych z rzędu. Osiem lat tworzenia. Conor McGregor był wtedy jeszcze na zasiłku. Wszystkie te rzeczy, a ja wciąż nie zasłużyłem na walkę o pas? W d*pie mam ten tytuł.

36-latek doskonale zdaje sobie sprawę ze swojej wartości i tego, ile znaczy na rynku. Najważniejsze jest dla niego, by w najbliższym starciu dostarczyć kibicom niezapomnianych emocji, a walka o najwyższe trofeum odeszła na drugi plan.

Ferguson będzie przystępować do starcia z Brazylijczykiem po bolesnej porażce, której na gali z numerem 249 doświadczył z rąk Justina Gaethje (22-3). Amerykanin z pewnością zrobi teraz wszystko, by wrócić na ścieżkę zwycięstw, co w połączeniu ze stylem walki jego najbliższego oponenta – „Do Bronxa” jest gwarantem świetnego widowiska.

Zobacz także: Prezes Bellator MMA komentuje angaż Anthony’ego Johnsona

Źródło: MMAjunkie