Kevin Lee powraca po ponad roku przerwy i zapewnia, że należy do ścisłej czołówki dywizji półśredniej. Zdradza, jakie argumenty za tym stoją.

Lee już 29 sierpnia podejmie w oktagonie Daniela Rodrigueza. Dla Amerykanina będzie to pierwsza walka od starcia z Charlesem Oliveirą, z którym przegrał przez poddanie w trzeciej rundzie w marcu ubiegłego roku. Ostatnie sześć walk na przestrzeni lat 2017-2020 minęły dla Lee ze zmiennym szczęściem, ponieważ bilans rozkładał się 2 wygrane do 4 porażek. Wcześniej zawodnik posiadał ciąg pięciu zwycięstw i teraz powraca, by odbudować podobny rekord:

Czuję się, jakbym już był na poziomie top pięciu zawodników. Moja najbliższa walka pokaże, że mam rację. Cały czas śledziłem tę dywizję i nie ma tu nikogo specjalnego. Nikt tu niczego nie wnosi, nikt nie jest na moim poziomie.

Lee wypowiedział się też na temat obecnego mistrza dywizji – Kamaru Usmana, którego uważa za łatwy cel. Jego zdaniem, tak jak inni z czołówki tej kategorii, także Usman „obija się” i jest zbyt leniwy, by stanowić realne zagrożenie.

źródło: YouTube/MMAFightingonSBN