Luke Rockhold w czwartek był gościem w podcaście Major Waves. Były mistrz dywizji średniej UFC opowiedział, jak wygląda jego życie bez startów w MMA. Wyjawił również, z jakim rywalem zawsze chciał się zmierzyć.

Luke Rockhold po porażce z Janem Błachowiczem na gali UFC 239 przyznał, że nie wie, czy jeszcze kiedykolwiek wejdzie do oktagonu. Amerykanin w dalszym ciągu nie zdecydował, czy chce dalej kontynuować swoją sportową karierę. Jak sam mówi, na razie zajmuje się swoimi sprawami.

Mam przerwę. Obecnie, po prostu robię swoje – organizuje życie. Dobrze jest wrócić na Zachodnie Wybrzeże. Trenowałem na Florydzie, a tam jest ciężko – gorąco, wilgotno. To inny styl życia.

35 – latek powiedział, że zawsze chciał zmierzyć się z legendarnym Andersonem Silvą. Stwierdził także, że gdyby nie przegrana z Vitorem Belfortem, to na pewno stanąłby w szranki z „Pająkiem”.

Zawsze chciałem zawalczyć z Andersonem. Uważam, że szczególnie w tamtym czasie pokonałbym go. Wtedy nie patrzyli [UFC] na to zbyt przychylnie, ale to chyba ze względów promocyjnych. Gdybym pokonał Vitora, ja i Anderson walczylibyśmy od razu. Jednakże po tamtej przegranej musiałem wrócić na zwycięską ścieżkę.

Rockhold oznajmił, że cieszy się z tego, w jaki sposób potoczyła się jego kariera, ale przyznał, iż niektóre pojedynki mogłyby wyglądać zupełnie inaczej, niż pierwotnie.

Doszedłem do wniosku, że jestem zadowolony z pozycji, w jakiej się znajduje. Oczywiście, są takie walki, które chciałbym, aby odbyły się raz jeszcze, bo wiem, że wyglądałyby zupełnie inaczej – np. moja druga walka z Bispingiem. Jednak zdaję sobie sprawę z tego, że to się nie stanie. Jestem realistą.

Zobacz także: Bruce Buffer jest gotów wziąć udział w UFC 249

Źródła: Major Waves Podcast, BJPEEN