Główny szkoleniowiec WCA Fight Team, Anzor Azhiev, nie ma wątplwości – Daniel Omielańczuk powinien pożegnać się już z zawodową rywalizacją w MMA. „Nie chciałbym na to patrzeć, bo martwię się o niego” – mówi w wywiadzie dla naszego portalu.

Kiedy w minionym roku przedstawiciele KSW oficjalnie potwierdzili powrót Daniela Omielańczuka (26-14-1) do największej polskiej organizacji, kibice kapitalnie to przyjęli, sugerując nawet, iż w niedalekiej przyszłości dojdzie on do walki o pas. Ostatecznie jego przygoda zupełnie inaczej się potoczyła – na trzy pojedynki zwyciężył zaledwie raz, i to po kontrowersyjnej, niejednogłośnej decyzji z Michalem Martinkiem (10-4).

Gale MMA oraz inne rozgrywki sportowe możesz obstawiać na stronie eFortuna.pl – legalnego polskiego bukmachera.

Minionego wieczoru, przy okazji KSW 79, skrzyżował rękawice z kolegą z teamu menadżerskiego, który wszedł na ostatnią chwilę – Michałem Kitą (22-15-1). „Masakra” ostatecznie pokazał się z lepszej strony, rozbijając reprezentanta WCA Fight Team przed końcem trzeciej odsłony. Tuż po pojedynku, udało nam się porozmawiać ze szkoleniowcem klubu, Anzorem Azhievem. Ten szczerze przyznał, iż cały okres przygotowawczy nie wyglądał tak, jak powinien…

Dużo rzeczy poszło nie tak – przede wszystkim zdrowie. Krótko mówiąc, za dużo kontuzji. Kolano rozwalone, plecy to samo. Tak się po prostu nie da. Co ja mam powiedzieć? Cały okres przygotowawczy, pełne dwa miesiące, ciężko było. Czasami stójki nie mogliśmy robić, czasami zapasów. Tu boli, tam boli. Taki sport. Daniel miał dużo ciężkich walk i to się odkłada. Mieliśmy nadzieję, ale się nie udało. 

Zobacz także: KSW 79: Michał Kita ubił ciosami Daniela Omielańczuka [WIDEO]

To jednak nie wszystko. Kontuzje, które od dłuższego czasu męczą Omielańczuka, powodują, że nie jest on w stanie rywalizować na najwyższym poziomie. Według Anzora, najlepszym rozwiązaniem byłoby więc odejść już z zawodowego sportu.

Znam go od 10 lat i to nie do końca dobre, że cały czas, rano i wieczorem, spędza na macie. Wymyśla sobie ciężkie treningi, a nie waży 60 kilogramów. Waga, ciągle na macie… Nie da się mu wytłumaczyć, że musi mniej trenować. Jak boli, to trzeba odpuścić. A jego jak boli, to przychodzi. Cały czas z nim „walczyłem”, męczyłem go, żeby mniej trenował, to pod tym względem było trochę lepiej, bo się czasami posłuchał. Ale już naprawić zdrowie będzie trudno. Mamy to, co mamy… Ja myślę, że decyzja należy do niego, ale trzeba skończyć, pożegnać się. Po prostu szkoda zdrowia. Nie chciałbym na to patrzeć, bo martwię się o niego. Bardzo go lubię, znamy się od dawna. Szkoda zdrowia, trzeba tak jak ja, trenować dla siebie i sobie robić coś innego.