Ronda Rousey (12-2) w styczniu tego roku podpisała kontrakt z organizacją World Wrestling Entertainment. Jej wybór był następstwem zakończenia swojej kariery zawodniczki MMA. 

W rozmowie z MMAjunkie była dominatorka kategorii koguciej organizacji UFC wyjawiła powody swojej medialnej izolacji:

Czemu niby miałabym mówić? Twierdzę, że słuchanie mnie to przywilej, który został zbezczeszczony, więc dlaczego by go nie ograniczyć? Nie uważam, żeby publiczne krytykowanie i dobijanie było dobrym posunięciem.

Miesha Tate (18-7) i Cris Cyborg (20-1) unikały wyrażenia opinii na temat słów Rondy Rousey, ale po kilku dniach udzieliły odpowiedzi.  Pierwsza określiła się Amerykanka:

Ludzie będą gadać, że jestem hejterem, ale zamierzam być szczera. Uważam to za absurdalne, przeszła samą siebie. Takie zachowanie właśnie nas rozróżnia. To jest moment, w którym się nie zgadzamy.
Nie tak należy się zachowywać będąc w sytuacji Rondy. Miała dużo szczęścia. Zgoda, ciężko na to pracowała, ale wiele osób daje z siebie tyle, ile może, a nie dochodzą do tego momentu bycia gwiazdą albo zarabiania przyzwoitych pieniędzy czy coś. To jest wielopłaszczyznowy zysk. Mówiąc „to przywilej, żeby mnie słuchać” brzmi gburowato i narcystycznie. Naprawdę jest z w sobie zadufana.

Brazylijka skomentowała wypowiedź „Rousey” w znacznie cieplejszych i stonowanych słowach:

Chyba nie mam potrzeby mówić jej cokolwiek. Myślę, że życie i tak dało jej w kość. Wiele rzeczy się wydarzyło w jej życiu i karierze. Oby czegoś się z tego nauczyła. Bądź pokorny i szanuj innych. To jest najważniejsze.
Nie znam jej osobiście. Wydaje mi się, że nie wróci do walk, ucieka od tego. To nic nie zmieni, ale nie nie jestem tu by ją oceniać.

 

źródło: MMA Tonight | MMA Junkie