Po swoim ostatnim zwycięstwie z Kelvinem Gastelumem na UFC Vegas 34 Jared Cannonier przyznał, że większość jego wypłaty rozeszła się już w mgnieniu oka. O swoich zarobkach wypowiedziała się również Miesha Tate.

Tate powróciła do oktagonu po pięciu latach nieobecności. Na gali w lipcu przez TKO w trzeciej rundzie wygrała z Marion Reneau. Po walce aż 98% wynagrodzenia niemal od razu rozdysponowała, czego wcale nie żałuje:

Owszem, to był bardzo drogi obóz, ale trzeba spojrzeć na wyniki. Liczy się rezultat. Wydałam kupę kasy, ale jestem szczęśliwa, że miałam możliwość wykorzystać tę sumę.

Zawodniczka zgadza się, że pieniądze są ważnym aspektem, ale zapewnia też, że z pasji do tego sportu, byłaby w stanie wystąpić za każdą kwotę:

Zrobiłabym to nawet za darmo. Zrobiłabym to za darmo, bo to cholernie kocham. Walczyłam już kiedyś za marne grosze. A czy chciałabym dobrze zarabiać? No pewnie, przecież mam rodzinę.

Tate poznała już swoją następną przeciwniczkę, którą będzie Ketlen Vieira. Obie panie spotkają się w oktagonie 16 października.

źródło: Twitter/MMA on SiriusXM