Stipe Miocic założył sobie wyłącznie jeden cel – odzyskać utracone trofeum UFC. Rozgrywka na szczycie dywizji królewskiej toczy się obecnie jednak bez jego udziału, więc ma nadzieję, iż już wkrótce wyjaśni sobie wszystko wraz z prezesem, Daną White’em. 

Ze względu na zasługi, Stipe Miocic (20-4) nieustannie uważany jest za jednego z najlepszych zawodników wagi ciężkiej w historii. Pomimo tego, temat jego kolejnego, potencjalnego pojedynku, nadal nie został wyjaśniony. Wszystko ma jednak rozjaśnić się w najbliższej przyszłości, bowiem były czempion już wkrótce ma zasiąść do rozmowy z Daną White’em.

We wrześniu usiądziemy i porozmawiamy z Daną. Wtedy sobie to wyjaśnimy… Mam nadzieję, iż do tego dojdzie. Dobrniemy do brzegu. White do mnie pisał, także wszystko jest już poddane negocjacją. 

Zerkając na czołówkę rankingu królewskiej kategorii, każdy fighter w niedalekiej przeszłości stoczył już batalię lub ma do niej już wkrótce dojść. Sporo czasu poświęcało się tymczasowemu pasowi, który ostatecznie wpadł w posiadanie niepokonanego Francuza, Ciryla Gane’a (10-0), co promuje go teraz do walki o pełnoprawne trofeum. Jak do tego odnosi się sam Miocic? Czy chciałby o to zawalczyć?

Tymczasowy pas mógłby być następny, gdybym tylko chciał. Prawdopodobnie bym tego nie wziął, ale walka sprawiłaby mi dużo radości. Chciałem po prostu mieć szansę. Jedyne czego pragnę, to możliwość rywalizacji o pełnoprawne trofeum, aby móc je odzyskać. 

Pozostaje jednak pytanie – z kim miałby się zmierzyć w drodze do pasa? Ostatnio na tapet wzięty został Jon Jones (26-1), którego przejście do najcięższej wagi zapowiadane jest od dawna. Sam prezes amerykańskiego giganta zdradził, iż Miocic przyjął taką batalię, a on sam również to potwierdza.

Mogę walczyć z każdym. Powtarzam to od pierwszego dnia. Zmierzę się z kimkolwiek, ale to właśnie na takie okazje czekasz – jeden z najlepszych zawodników wszech czasów. Byłoby świetnie, gdyby taka wygrana wpadła na moje konto. 

39-latek swój ostatni pojedynek stoczył w marcu. Po raz drugi skrzyżował wtedy rękawice z Francisem Ngannou (16-3), jednakże tym razem to kameruński „Predator” okazał się lepszy i przeciwstawiając się jego zapasom, finalnie posłał go na deski piekielnie silnym ciosem. Wcześniej mógł cieszyć się serią dwóch zwycięstw, którą uzyskał w bezpośredniej konfrontacji z Danielem Cormierem (22-3).

Źródło: MMA Junkie