Już dzisiejszego wieczoru dojdzie do konfrontacji pomiędzy Scottem Holtzmanem oraz Mateuszem Gamrotem. Tuż przed eventem, Amerykanin miał okazję udzielić wywiadu Polsatowi Sport, gdzie jasno dał do zrozumienia, że w żaden sposób nie ma zamiaru lekceważyć oponenta. 

Mateusz Gamrot (17-1) dotychczas wchodził do oktagonu UFC zaledwie raz. Doszło do tego w październiku zeszłego roku, kiedy to skrzyżował rękawice z Guramem Kutateladze (12-2). Bo bardzo bliskim pojedynku, sędziowie ostatecznie wskazali Gruzina na zwycięzcę, co wywołało w sieci niemałe poruszenie. Wiele osób twierdziło, iż to Polak zrobił więcej, by zanotować kolejny triumf, jednakże jego najbliższy oponent należy do tej grupy, która uważa, że podjęto prawidłową decyzję.

Uważam, że walka z Guramem była bardzo wyrównana, ale Gamrot jej nie wygrał. Jego rywal zadawał więcej obrażeń. Fani z Polski lubią zapasy i pewnie na nie zwracali uwagę, ale to nie wystarcza, żeby wygrać. Przeciwnik trafiał częściej, kontrolował klatkę, uderzał znaczącymi ciosami, a nawet naruszył Mateusza. Do tego bronił sprowadzeń. Same zapasy nie wygrywają walki, potrzeba też ciosów.

„Gamer” przed najbliższym starciem cały obóz przygotowawczy odbył w Stanach Zjednoczonych, gdzie w American Top Team trenował pod okiem najlepszych, światowych specjalistów. Miał sporo czasu, by odpowiednio się wyszkolić, więc jak sam zapowiada – postara się zaskoczyć czymś oponenta.

Zobacz także: „Samymi zapasami nie da się wygrywać” – Mateusz Gamrot przed pojedynkiem z Holtzmanem

Pomimo tego, iż Holtzman pod sztandarem UFC występował już jedenaście razy, bukmacherzy stawiają Polaka w roli faworyta. „Hot Sauce” oczywiście jest świadomy umiejętności rywala, dlatego nawet nie myśli, by w jakikolwiek sposób mu umniejszać.

Nie traktuję go jak świeżaka, bo jest bardzo doświadczony. Od dawna walczy na wysokim poziomie i ma olbrzymi potencjał. Muszę podejść do tego starcia, jak do walki z kimś z czołówki kategorii.

Holtzman był po raz ostatni widziany w akcji, w sierpniu zeszłego roku. Zmierzył się wówczas z Beneilem Dariushem (20-4-1), jednakże walka ta kompletnie nie ułożyła się po jego myśli, ponieważ został efektownie znokautowany już w pierwszej rundzie. Porażka ta przerwała jednocześnie jego wcześniejszą serię dwóch wygranych, w ramach której zwyciężał kolejno z Dong Hyun Ma (16-11-3) oraz Jimem Millerem (32-15).

Źródło: polsatsport.pl