(Grafika: Marek Romanowski/inthecage.pl)

Nie dojdzie do zapowiadanej gali Pro MMA Challenge w Częstochowie. Gala ta miała być lepsza od pierwszej, jaką w marcu tego roku mogliśmy oglądać we wrocławskiej hali Orbita. Tomasz Drwal, Michał Kita, Jacek Czajczyński czy Oskar Piechota to sportowo naprawdę bardzo wysoka półka jeśli chodzi o MMA. „Gorilla”, pierwszy Polak w oktagonie UFC, jeden z najlepszych polskich zawodników wagi średniej, Masakra to ścisła czołówka wagi ciężkiej w naszym kraju a Imadło to wybitny grappler, człowiek o którym jeszcze będzie głośno.

Jakim cudem gala z takimi nazwiskami nie zyskuje na rozgłosie? Powodów jest kilka. Pierwszy to z pewnością czas i miejsce. 25 października w Częstochowie swoją pożegnalną walkę stoczy legenda polskiego boksu zawodowego – Andrzej Gołota. Ten punkt wpływa też na drugi – czyli promocję gali, ciężko się było w tym czasie przebić z reklamą konkurencyjnego wydarzenia. I po 3. i najważniejsze, a zarazem najgorsze. MMA w Polsce nie jest i chyba jeszcze długo nie będzie traktowane jako dyscyplina sportowa. Sławę jako pierwsze w Polsce zyskała federacja KSW, kontraktując Mariusza Pudzianowskiego i Marcina Najmana. Od tego freakfightu wydawać się mogło, że MMA zacznie docierać do szerszej rzeszy fanów. Mogło się wydawać, bo do ludzi zaczęło docierać KSW, nie jako federacja MMA a jako dziedzina sportu, forma rozrywki. Dość powiedzieć, że zaczęły się pojawiać po forach internetowych pytania typu „gdzie można trenować KSW”, zresztą…
sztanga do artu
Różne konkurencyjne federacje, w tym MMA Attack, próbowało zrobić show swoim freakfighterem. I tak w oktagonie MMAA pojawili się Saleta, Najman, Burneika i, nie wiem za jakie grzechy publiczności, Ozdoba. Pierwsza gala – walka wieczoru Najman vs Saleta na zasadach K-1 – było zabawnie. Druga gala – Burneika vs Najman – a i tu łzy śmiechu leciały po policzkach. Można powiedzieć, że te walki zrobiły swoje, bo było zabawnie, dobra promocja. MMA Attack 3 – Burneika vs Ozdoba… Żenująca walka bez walki, polegająca na bieganiu w kółko, bardzo słaba promocja przez „zawodników” i mega głośne gwiazdy po jej zakończeniu. Po tej „walce” organizatorzy MMA Attack postanowili zrobić galę bez freakfightu. Nadmienię tylko, ze MMA Attack 3 do momentu freakfightu było wyśmienitą galą, Tomek Drwal, Damian Grabowski, Krzysiek Jotko, Piotrek Hallmann to ikony polskiego MMA. Do tego Damian Milewski, Oskar Piechota, czy Michał Fijałka. To było doskonałe wydarzenie.

MMA Attack 4 miało być najlepszą sportową galą MMA w naszym kraju… Niestety nie było. Z prozaicznego i niedorzecznego powodu. Nie było zainteresowania galą, bo nie było freaka. Drwal, Grabowski, Jotko, Hallmann, Sobotta. Czy którykolwiek fan MMA umiałby przejść koło gali z nimi bez słowa? Zresztą po ogłoszeniu tej feralnej wiadomości Damian Grabowski trafił do M-1, gdzie zdobył pas mistrza wagi ciężkiej, a Jotko, Hallmann i Sobotta zostali zawodnikami UFC. Samo to świadczy o tym jaki potencjał sportowy miała ta gala…

Niestety, dużo lepiej wysprzedają się bilety i subskrypcje PPV u KSW, które kontraktuje, emerytów, fitnesskę, ludzi dzień przed walką, ludzi nieprzygotowanych do walki etc. Lampki, dym, szoł to przyciąga ludzi. W Polsce MMA jest bliżej do prowrestlingu aniżeli do rywalizacji sportowej. Ludzi nie interesuje finezyjna walka dwóch doskonałych zawodników. Ważna jest otoczka i medialnie nadmuchane nazwisko, za którym sportowo nie kryje się żaden poziom.

PROMMAC miał być rewolucją. „Tworzymy widowiska, których największą atrakcją jest ich czysto sportowy wymiar. Chcemy pokazać PRAWDZIWE PIĘKNO REALNEJ, SPORTOWEJ WALKI WRĘCZ.” można przeczytać na oficjalnej stronie federacji. I faktycznie pierwsza ich gala z marca 2014 pokazała, że to jest to. Trybuny nie największej hali Orbita były zapełnione fanami MMA. Jak długo żyję, nie byłem na gali, gdzie była tak wyedukowana publiczność do fantastyczne sportowo walki i mieliśmy najlepszy wieczór z MMA w Polsce.

Odwołanie gali PROMMAC 2 jest chyba upadkiem MMA w Polsce jako sportu. Życie po raz kolejny pokazało, że rywalizacja sportowa na wysokim poziomie nie jest u nas w stanie rywalizować ze swego rodzaju rozrywką sportową jaką serwuje nam warszawski duet. Jako sport walki w naszym kraju dalej traktowany jest tylko boks, którego poziom jest, powiedzmy, wysoce niezadowalający, natomiast każda inna forma sztuk walki, w tym także MMA, które jest traktowane trochę jako cyrk (dzięki KSW i ich freakfightom) oraz już w mniejszym stopniu (choć Wyborcza po KSW 28 w Szczecinie dalej) jako nie tyle sport co barbarzyńskie walki „w klatkach”.

Mam nadzieję, że na zgliszczach MMA Attack (bo tracę i tak już iluzoryczną nadzieję na powrót federacji Dariusza Cholewy), jak i PROMMAC powstanie nowa federacja, która będzie promowała MMA jako sport w czystym wydaniu, czego wszystkim nam życzę.