Irlandczyk Paul Redmond (15-8) po ciężkim nokaucie od Gracjana Szadzińskiego na gali KSW 44, powrócił do akcji w lutym tego roku, już na gali Bellatora, gdzie jednogłośnie wypunktował Charliego Leary’ego (15-10).  Emocji towarzyszących temu starciu jednak Redmondowi nie brakowało…

Paul Redmond dał się dwukrotnie bliżej poznać polskiej publiczności. Debiutując na gali KSW 40, organizowanej na jego podwórku – w Dublinie niejednogłośnie pokonał polskiego weterana, Łukasza Chlewickiego. Następnie w czerwcu ubiegłego roku Irlandczyk przyleciał do Polski na starcie z Gracjanem Szadzińskim, którego miło wspominać nie będzie. Redmond przegrał tę walkę przez ciężki nokaut doznając masy obrażeń, głównie nosa (złamanie w trzech miejscach, złamana przegroda i rozwalone zatoki), miał także naruszone zęby.

Irlandczyk do klatki wrócił pod koniec lutego 2019 roku, jednak już na gali Bellatora z numerem 217, na której po raz kolejny mógł się zaprezentować swojej publiczności – odbyła się ona bowiem w Dublinie. Tym samym, powrócił na zwycięską ścieżkę, wygrywając decyzją z Charliem Learym. Odpowiadając na pytania mediów po walce Redmond nie wytrzymał emocjonalnie…

Nie walczyłem około 10 miesięcy, było więc blisko do roku odpoczynku.

powiedział „Redser” w podcaście MMA Fighting Euroblash.

Sposób, w jaki skończyła się moja ostatnia walka… było mnóstwo nerwów, leków. [Myślałem] „czy nadal mogę to robić?”… „Czy mój nos zostanie ponownie rozkwaszony?”… Było po prostu mnóstwo nerwów i niepokoju.

Największy niepokój towarzyszył Redmondowi jednak przed samą walką dla Bellatora, bo jak wyjaśnił, do klatki wszedł z grypą i rozdartym pierścieniem rotatorów.

Myślałem, że mój występ był słaby. Miałem sporo problemów z kontuzjami (…)

podsumował swój lutowy pojedynek Redmond, dodając, że od poniedziałku w tygodniu poprzedzającym walkę pił lekarstwa pomagające zwalczyć grypę, które w czwartek musiał zamienić na tabletki, gdyż zaczynał się odwadniać, by zrobić wymagany limit wagowy.

Miałem mnóstwo rozdarć w moim lewym pierścieniu rotatorów. Od ostatnich 18 miesięcy, próbowałem to rehabilitować. Wszystko szło dobrze, jednak dwa tygodnie [przed walką], kiedy robiłem zapasy z jednym z największych chłopaków w klubie, Jamesem Sheehanem, to prawie oderwało mi się od ręki, gdy robiliśmy rundy sparingowe (…)

twierdzi Redmond. Po dwóch dniach przerwy, powrócił na treningi. Próbując zadać jaba, odczuwał silny ból w barku, musiał zatem udać się na tygodniową rehabilitację.

Wszystkie te rzeczy skumulowały się w moim umyśle. Zanim wyjdziesz [do walki] myślisz: „Czy będę mógł zadać jaba ponownie… czy to będzie w stanie wytrzymać 15 minut… czy wystarczy mi sił, żeby to zrobić z tą grypą?” (…) była to kulminacja wszystkiego i prawie roku przerwy.

Publiczność mnie nie stresowała… Już wcześniej walczyłem przed tak dużą publiką, ale po prostu wiele rzeczy przechodziło mi przez myśli. Bark był prawdopodobnie największą [kontuzją]. Nie mogłem nawet prowadzić samochodu bez odczuwania bólu przy zmienianiu biegów. Gdybym przegrał – nie mówiłbym tych wszystkich rzeczy, bo nie chciałbym zabierać Charliemu zwycięstwa.

kontynuował irlandzki zawodnik.

Nie miałem ochoty tutaj być sobotniej nocy. Nie dlatego, że nie chciałem walczyć, ale przez te wszystkie myśli w mojej głowie. Myślałem „J*bać, wolałbym po prostu być w domu i robić k*rwa wszystko inne”. To był po prostu dziwny scenariusz, nie chciałem tam być tylko przez te małe rzeczy, które działy się z moim ciałem i siedziały w mojej głowie.

oświadczył Redmond.

Nos był jedną rzeczą. Sparowaliśmy ciężko i przyjąłem kilka ciosów na niego. Byłem pewny, że wytrzyma, ale oczywiście sprawa wygląda zupełnie inaczej w prawdziwej walce, bo ludzie we wszystkie ciosy łokciami wkładają 100%. Dostałem w nos kilka ciosów w czasie walki, ale wytrzymał. 

Były zawodnik KSW, obecnie wojujący w klatce Bellatora stwierdził również, że po ostatnim roku miał chęć odwiesić rękawice na kołek, ale legendarny irlandzki judoka – Andry Ryan, odwiódł go od takich myśli twierdząc, że jest jeszcze młody, ma zdrowie i jest w swoim prime, a w ostatniej walce [mowa o potyczce z Gracjanem Szadzińskim] został po prostu złapany ciosem i przegrał pojedynek, który do momentu nokautu prowadził. Ryan zadał mu także pytanie, dlaczego ma zamiar porzucić coś, czym kocha się zajmować i jest w tym dobry, ponadto może jeszcze przez kilka lat śmiało rywalizować w formule MMA.

Nie czuję się staro. Wiem, że mam 32 lata, ale nie czuję się staro. Nadal myślę, że zbliżam się do mojej szczytowej formy.

kontynuował Redmond rozmawiając z mediami.

Redser był bardzo poruszony i kilkukrotnie uronił łzę z powodu targających nim emocji, ale stwierdził, że ma to gdzieś, co na ten temat myślą inni. Dodał, że w klatce zaczął płakać po tym, jak usłyszał, że anonser wyczytał jego imię. Irlandczyk stwierdził również, że nieważne czy wygra, czy przegra – prawie za każdym razem zdarza mu się uronić łzę.

To jest zwieńczenie tego, co robiliście przez 8 tygodni, mieliście dietę, nie widzieliście swoich kolegów, poświęciliście wszystko, żeby robić to, co kochacie.

zakończył zawodnik teamu Rhyno MMA.

Obecnie nie wiadomo, kiedy Paul Redmond pojawi się ponownie w klatce. Prawdopodobnie kolejną walkę również stoczy dla organizacji Bellator, gdyż po pojedynku z Gracjanem Szadzińskim zerwał kontrakt z KSW i skupił się właśnie na występach w Bellatorze.

autor: Grzegorz Nielubiak

źródło: mmafighting.com