Piotr Jeleniewski o pracy w UFC Gym w Dubaju [WYWIAD]

Grafika: Marek Romanowski/inthecage.pl

Zapraszamy na wywiad z Piotrem Jeleniewski, który obecnie pracuje w jednym z klubów UFC, mieszczącym się w Dubaju. Porozmawialiśmy z trenerem o życiu na Bliskim Wschodzie, światowym MMA, dawnych podopiecznych oraz… sprawdźcie sami!

Dawno nie pojawiałeś się w żadnych mediach więc zacznijmy od tego, jak to się stało że zostałeś trenerem w UFC GYM?

Po mojej decyzji o porzuceniu pracy trenerskiej odpuściłem sobie ten temat na 8 miesięcy. Przez ten okres musiałem podleczyć swoje kontuzje i zająłem się swoim życiem zawodowym. Jednak to się nie udało tak jak planowałem i zacząłem szukać nowego pomysłu na siebie. Okazało się, że szefem UFC Gym na bliskim wschodzie jest Krzysztof Soszyński, którego poznałem kiedyś w Giżycku podczas jednego z obozów KSW. Manager, z którym miałem kontakt przez moją znajomą, skontaktował mnie z Krzyśkiem i zaczęliśmy rozmawiać. Po 2 miesiącach negocjacji szefostwo zdecydowało, że chcą abym dla nich pracował. Razem z żoną zdecydowaliśmy się na wyjazd do Dubaju. Od momentu rozpoczęcia przeze mnie pracy minęło już 5 miesięcy.

Opowiedz pokrótce, na czym polega twoja praca? Z tego co się orientuje UFC GYM nie nastawia się na trenowanie zawodowców.

Dokładnie tak, sieć UFC GYM ma charakter komercyjny. Daje możliwość aktywności fizycznej dla normalnych ludzi, którzy chcą otrzeć się o mieszane sztuki walki. I to jest główny cel tego biznesu. Miesiąc temu miałem okazję poznać właścicieli. Ci ludzie w USA są legendami, zwłaszcza w świecie biznesu. Jest to jeden z ich najnowszych projektów. Na fali popularności UFC w Stanach Zjednoczonych postanowili to zrealizować w takiej formie. Ja mam głównie styczność z osobami zajmującymi się treningami w celach rekreacyjnych, lecz są zawodnicy w klubie, którzy startują amatorsko lub osoby mające już doświadczenia w ciężkim treningu.

Jakie treningi prowadzisz?
Pierwotnie zostałem trenerem boksu bazując w zgodzie z moimi udokumentowanymi kwalifikacjami. Obecnie prowadzę grupy boksu oraz treningi młodzieży w MMA. A jeżeli chodzi o prywatne treningi, to tam zajmuje się, oprócz boksu, MMA bez ograniczeń wiekowych.

W związku z tym, że jak mówisz na sali masz zawodników, którzy trenują do walk amatorskich, to czy jest szansa abyś znów pojawił się w czyimś narożniku?

Ja już po tygodniu pobytu w Dubaju stałem w narożniku (śmiech). Po przylocie zauważyłem Kameruńczyka o imieniu Terrence, będącego pracownikiem serwisu sprzątającego w klubie. Rano spostrzegłem go podczas pracy, po południu zobaczyłem, jak sobie trenuje w klubie. W ramach swojej pracy dostał od managera możliwość trenowania w klubie. Okazało się, że ma już doświadczenie amatorskie i właśnie szykuje się do pojedynku. Jego trener, który również pracuje w klubie, poprosił mnie o pomoc w narożniku. Nie wypadało mi odmówić i pojechałem z nimi do Abu-Dhabi, co było również możliwością, aby obejrzeć jak wyglądają te gale tutaj. No i znalazłem się w narożniku, gdzie pomogłem w kilku aspektach takich jak np. rozgrzewka. Wcześniej zarzekałem się, że to już nie nastąpi, jednak bardzo szybko to się zmieniło. Zdarza mi się, że młodzi ludzie proszą mnie o pomoc.

Nie mogę nie zadać ci tego pytania. Póki co zgłaszają się do ciebie zawodnicy amatorscy, ale z czasem mogą to być również zawodowcy… Bierzesz pod uwagę opcję powrotu do kariery trenerskiej w takiej formie, jak w przeszłości?

Wiesz, ja czuję się człowiekiem naprawdę spełnionym. Zrobiłem o wiele więcej niż się spodziewałem. Do tej pory pamiętam początek mojej przygody. Współpracowałem wtedy z Maciejem Górskim i razem z nim wychodziłem do klatki przy utworze z Janosika i to zrobiło na mnie fenomenalne wrażenie. Kiedy Maciek kończył karierę, to ja też myślałem, że to będzie koniec tej świetnej przygody, ale pojawił się Anzor z Arbim i jakoś to poszło dalej. W związku z chorobą myślałem, że to będzie koniec, lecz zawodnicy na mnie poczekali. Wcześniej też pojawił Daniel Omielańczuk i zanim pomyślałem o czymkolwiek, znalazłem się w UFC, co było moim marzeniem. Ja już tyle razy kończyłem a wszystko działo się dokładnie na odwrót. Na razie nie mam takich planów, ale patrząc na moje życie to można użyć takiego powiedzenia „Człowiek planuje, a Pan Bóg się śmieje”. Nie chcę niczego deklarować, bo u mnie bywa z tym różnie i zobaczymy co przyniesie życie.

Chciałbym abyś ocenił postępy i pracę twoich byłych podopiecznych. Skupmy się na Janku, Danielu, Marcinie.

Jeżeli chodzi o Janka to ma obecnie fantastyczną sytuację. Jest w szczytowej formie. Czeka go trudna konfrontacja, ale rywal jest jak najbardziej w jego zasięgu i stylowo będzie mu bardzo pasował. I po tym zwycięstwie, według mojej oceny, będzie zasługiwał na walkę o pas, ale może być różnie. Bo sport sportem, ale polityka i biznes odgrywa duża rolę. Ale jego rozwój jest fenomenalny.
Daniel to był zawsze zawodnik w UFC, któremu nikt nie dawał szans, a on zrobił dużo więcej, niż się większość spodziewała. Dawał świetne walki, jak przegrywał to nieznacznie i na punkty, ale bardziej działo się to przez warunki fizyczne i kontuzje. Również się świetnie rozwinął. Ta ostatnia walka była taka dziwna i trochę brudna, ale wydaje mi się że w rewanżu Daniel zwycięży.
U Marcina Tybury zabrakło trochę szczęścia jak w przypadku Derricka Lewisa czy Fabricio Werduma. Nie ma wstydu po takich porażkach, bo to one dają najwięcej w karierze zawodnika MMA.

Czy słyszałeś o jakiś kolejnych galach UFC organizowanych w Dubaju lub okolicach?

Oni tu zrobili jedną galę i organizacja się po tym wycofała. Jest to bardzo specyficzne miejsce kulturowo i biznesowo. Tu przede wszystkim specyficzny jest klient. Jak mają ochotę obejrzeć galę UFC to swoim samolotem lecą do Las Vegas i nie mają z tym problemu. Nie trzeba dla nich organizować gali.

Jak wygląda sytuacja z organizacjami MMA i czy często odbywają się tu gale?

Dwóch promotorów dość często organizuje gale zawodowo. Mamy tu również wiele mniejszych organizacji, które zajmują się zawodami amatorskimi. Odwiedzam te gale w ramach możliwości, choć czasu mam mało. Mam nadzieję, że nie zdradzę tajemnicy, ale w marcu odbędzie się gala organizowana przez Krzysztofa Soszyńskiego. Na tym wydarzeniu będą walki amatorskie i bardzo możliwe, że przyjedzie do nas duża ekipa z Polski i zobaczmy coś w rodzaju meczu międzypaństwowego.

W tym roku kończy się umowa UFC z Reebokiem. Jak ty uważasz, czy UFC ten kontrakt przedłuży mimo faktu, że przez samych zawodników jest on bardzo krytykowany?

W tamtym okresie była to dobra decyzja dla samej organizacji. Tam był duży problem z uwiarygodnieniem wartości spółki do sprzedaży i oni robili wtedy wszystko, aby się wszystko zgadzało. Mówiło się o tym, że wartość spółki była zawyżona o czym pisał nawet Washington Post. Ta umowa z Reebokiem była jednorazowym dużym zastrzykiem finansowym, którego bardzo potrzebowali. Jak pokazuje sytuacja zawodników związanych obecnie między innymi z Bellatorem, to oni mówią jasno i czytelnie, że dla nich ta umowa z Reebokiem nie była korzystna i mocno ogranicza zawodników, głównie tych bardziej doświadczonych, którzy mają szanse na dobre umowy sponsorskie. Wtedy były również prowadzone negocjacje z Under Armour, ale panowie nie dogadali się w pewnych kwestiach i rozmowy się zakończyły. Mi ogólnie wydaje się, że zawsze jest lepiej jak zawodnicy mają możliwość zdobycia większych pieniędzy oraz sponsorów. Tym bardziej, że na początku drogi nawet UFC nie płaci dużych pieniędzy. Wiele osób nie mówi o tym, że od tej wypłaty musisz zapłacić jeszcze podatki. Jak masz pojedynek w Australii to musisz oddać aż 40 procent z wynagrodzenia. Dobro zawodników jest najważniejsze, ale to była decyzja biznesowa i była wręcz wymuszona. Uważam, że umowa nie zostanie przedłużona, ale należy pamiętać, że dla organizacji ten model się sprawdził i możliwe że w miejsce Reeboka wejdzie jakaś inna firma np. Under Armor.

W Polsce jest niezwykle popularny temat freak fightów. Jaka jest twoja opinia o takich walkach? Pytam, ponieważ z tego co kojarzę, miałeś kiedyś rozmowy z Popkiem w sprawie ewentualnej współpracy?

Spotkałem się z Popkiem i z jego panią manager. Zastanawialiśmy się nad ewentualną wspólną pracą, lecz ostatecznie nie doszło to do skutku i zajął się nim ktoś inny. On był na jednym treningu testowym, abyśmy ocenili jego stan fizyczny. Biorąc po uwagę to, że najlepsze lata miał za sobą, to zaprezentował się całkiem nieźle. Często dzisiejsze freak fighty różnią się od tego co zaprezentowało nam KSW lata temu. Teraz walczą osoby, które nie mają nic wspólnego ze sportem i nie są odpowiednio przygotowane na ryzyko, jakie niesie walka w klatce. Kiedyś było troszkę inaczej. Jak KSW wprowadzało te freaki to większość ludzi patrzyło na UFC jako ten wzór prawdziwego sportu. Teraz nawet tam sięgnięto po między innymi CM Punka, aby cyferki się zgadzały. Okazało się, że jest na to niezbędne narzędzie, aby przyciągnąć ludzi i żeby sprzedać daną imprezę. Pamiętajmy że na końcu to jest biznes. Ja miałem okazję współpracować z Mariuszem Pudzianowskim, który był też uważany przez długi czas za freaka. Czas i ciężka praca pokazał, że jest pełnoprawnym zawodnikiem MMA szanowanym przez innych. Pamiętajmy, że gdyby nie Mariusz to być może nie udało by się wypełnić Stadionu Narodowego. Był to kamień milowy dla tego sportu. Freak fighty były i są potrzebne, ale w granicach zdrowego rozsądku ponieważ o kontuzje nie jest trudno. W tej dyscyplinie jest tak, że nawet jeżeli nie odnosisz obrażeń czy kontuzji to zawsze oddajesz część tego paska swojego zdrowia. To jest bardzo trudny i wymagający sport nie tylko fizycznie, ale również mentalnie. Spójrz na ostatnią sytuację z Mamedem i jego walką z depresją. To nie jest tylko pojedynek, zawodnicy odczuwają stres związany z przygotowaniami, obawami przed kontuzją, nawet o takie zwykłe sprawy codzienne. To się później odbija na tych ludziach. W gruncie rzeczy zdecydowana większość zawodników jest bardzo wrażliwa emocjonalna. Dobrymi przykładami są historie Mike’a Tysona czy Maxa Holloway’a, którzy opowiadają jak radzą sobie z tym wszystkimi i co się wtedy czuje.

Teraz przejdźmy do bardziej sportowego zjawiska, które z czegoś unikalnego przechodzi w rzecz bardziej powszechną a mówię tu o idei super fightów, czyli o pojedynku mistrzów dwóch różnych kategorii wagowych. Co sądzisz o tym zjawisku?

Super walki powinny być „super”, a nie „zwykłymi” walkami, które dzieją się co dwie lub trzy gale. Kiedy zaczyna to być normą, to robi się wielki chaos i zamieszanie w drabinkach. Pęd tej sprzedaży zachwiał tym podejściem sportowym. Oczywiście świetnie się to ogląda, ale jest tego zdecydowanie za dużo.

Niedawno odbyła się pierwsza gala UFC w tym roku. Był to zarówno debiut na nowej platformie czyli ESPN. Jak tobie podobała się gala i jaki pojedynek chciałbyś wyróżnić?

Zdecydowanie Donald Cerrone skradł całą galę. Kowboj pokazał prawdziwą klasę profesora dając taką prawdziwą bitkę w starym stylu. W pierwszej rundzie zaprezentował również świetne zapasy. Jednak ustawił rywala do szeregu, który cały czas pozostaje ciekawym prospektem. Obejrzałem również występ Ariane Lipski i byłem bardzo zaskoczony tym, jak się zaprezentowała. Spodziewałem się, że poradzi sobie dużo lepiej. Jednak Joanne Calderwood nie dała sobie w kaszę dmuchać i zdominowała Ariane. Może to była presja debiutu w UFC. Zadawała bardzo wiele ciosów, ale wiele z nich nie trafiała. Wydaje mi się, że również presja z UFC była bardzo duża widząc w niej przyszła gwiazdę tej kategorii. Obejrzałem tą walkę z ciekawości, ponieważ jest to dziewczyna, która w KSW przez dłuższy okres rozdawała karty.

Zostawmy na chwilę te walki, organizacje itp. Powiedz mi, proszę, jak ci się żyje obecnie w tym Dubaju?

Wiesz… żyje się normalnie. Robię zakupy w Carrefourze, a do pracy jeżdżę metrem. Mnóstwo czasu spędzam w pracy, a każdą wolną chwilą z żoną i synem. Staram się mieć kontakt z dwójką moich dzieci z pierwszego małżeństwa oraz z moją mamą. Oczywiście jest kontakt głównie w formie elektronicznej. Ja tak naprawdę głównie siedzę w robocie. W ostatnim miesiącu zrobiłem 110 jednostek treningowych. Sam też wróciłem do treningu, ponieważ mam jakieś swoje plany na przyszłość z tym związane. To jest bardzo specyficzne miejsce, jest prawdziwy tygiel kulturowy, co daje trochę inne odczucie w takich zwykłych codziennych relacjach. My sami w klubie mamy zawodników wielu narodowości. Samo miejsce jest diametralnie różne od Europy, choć jest pięknie i zima jest o wiele przyjemniejsza.

Emigracja i to jeszcze tak daleko od domu nie jest łatwa, więc powiedz mi czy, planujesz odwiedzać Polskę w najbliższym czasie?

Oczywiście że planuje ponieważ jak mówiłem, mam w Polsce rodzinę, ale nie jest to takie proste. Jestem na początku swojego kontraktu i muszę przepracować pewien okres, aby móc przylecieć do kraju. Na pewno się wybierzemy do Polski wtedy, jak będzie to możliwe. Ja do tej pory nie miałem doświadczeń z emigracją, dużo mówili mi o tym rodzice. Najpierw mój tata, który spędził kilka lat w Australii, do której mieliśmy wyemigrować w latach 80. Z kolei moja mama spędziła parę lat w USA i kiedy z nią rozmawiałem mówiła mi, że pojawiają się właśnie takie silne emocje związane z tą emigracją. Często bywają ciężkie chwile, jak wtedy gdy nie możesz zapalić świeczki na grobie w święta i musisz prosić, aby przyjaciel lub syn zrobił ci zdjęcie tego oświetlonego zniczami nagrobka.

Już powoli kończąc, powiedz mi, czy utrzymujesz kontakt z branżą MMA oraz z twoimi dawnymi podopiecznymi?

Tak jak najbardziej. Ostatnio kontaktowałem się z Markiem Goddardem, którego zapraszałem do klubu przy okazji jego wizyty w Dubaju. Jak to w życiu, z częścią chłopaków mamy kontakt, a z częścią nie. Ostatnio rozmawiałem z Janem Błachowiczem, Łukaszem Jurkowskim czy Kubą Kowalewiczem. Czasem proszę również Akopa Szostaka aby podpatrywał jak idą mojemu synowi treningi na sekcji. Właśnie poprzez mojego syna mam kontakt też z wieloma osobami jak np. z Anzorem Anzhievem.

Wspomniałeś o swoim synu więc może opowiedz trochę o jego przygodzie ze sportami walki.

On zaczynał już w wieku 5 lat jak go zabierałem na matę. Potem trenował u mojego bliskiego kolegi, Krzysztofa Wilkomirskiego. Następnie przeszedł do Copacabany, gdzie szlifował BJJ i boks pod okiem trenera Kucharczyka. W klubie nie było sekcji MMA i za moją poradą udał się do Anzora Anzhieva, który został jego trenerem. I teraz uczęszcza do klubu WCA. W zeszłym roku zdobył mistrzostwa Polski w amatorskim MMA. Jest tym bardzo zafascynowany i szykuje się obecnie do mistrzostw Europy. Moi dawni zawodnicy pilnują go, aby nie narobił żadnych głupot.

Z mojej strony to wszystko, jeżeli chcesz kogoś pozdrowić to zapraszam.

Dziękuje wszystkim, którzy chcieli przeczytać efekty naszej rozmowy. Pozdrawiam wszystkich w Polsce i zapraszam, jeżeli ktoś będzie w okolicy i będzie miał ochotą wstąpić do klubu.

Dziękuję bardzo i pozdrawiam!

Rozmawiał: Bartosz Oleś