Gilbert Burns wciąż nie odpuszcza starcia z Natem Diazem. Choć pojedynek ten drabinkowo nie ma dla niego najmniejszego sensu, on najwidoczniej widzi w nim sporo korzyści. Po wcześniejszych nawoływaniach, teraz postanowił zwrócić się do niego za pośrednictwem mediów społecznościowych, proponując mu walkę na dystansie pięciu rund. 

Trudno przejść obojętnie obok Nate’a Diaza (20-13). Gdziekolwiek się pojawi, tam zawsze można spodziewać się emocji. Występujący pod flagą Stanów Zjednoczonych fighter ostatnimi czasy jednak nie najlepiej sobie radzi pod szyldem amerykańskiego giganta. W swojej minionej batalii, do której doszło w czerwcu bieżącego roku, został rozbity na pełnym dystansie przez Leona Edwardsa (19-3). Wcześniej natomiast musiał uznać wyższość Jorge Masvidala (35-15).

Gale MMA oraz inne rozgrywki sportowe możesz obstawiać na stronie eFortuna.pl – legalnego polskiego bukmachera.

Wszystkie niepowodzenia nie oznaczają jednak, iż młodszy brat Nicka nie przyciąga już uwagi innych zawodników, czy kibiców. Najlepiej mogą o tym świadczyć statystyki sprzedanych PPV na wydarzenia z jego udziałem, czy chociażby to, jak często inni upominają się o konfrontację z nim. Jednym z fighterów, który już od dawna apeluje o takie zestawienie, to uplasowany na drugiej pozycji w rankingu wagi półśredniej – Gilbert Burns (20-4).

„Hej ludzie, kiedy ja walczyłem, Nate Diaz jedyne co robił, to gadał. Teraz zarówno ja, jak i on jesteśmy wolni, a i tak ucieka. Zmierzmy się w Madison Square Garden na dystansie pięciu rund. Przegrany musi zapłacić zwycięzcy dodatkowe 200 tysięcy dolarów.”

Zobacz także: Starcie Justina Gaethje z Michaelem Chandlerem w planach na UFC 268

Póki co nie wiadomo, jak potoczą się dalsze losy Diaza. Wielu wspomina, że aktualnie idealnym zestawieniem dla niego byłaby trzecia batalia z Conorem McGregorem (22-6). Obaj są po porażkach, zarówno jeden, jak i drugi wciąż generuje spore zainteresowanie, a ich rachunki nie zostały jeszcze do końca rozwiązane.

Źródło: Twitter/Gilbert Burns