Polski zawodnik wagi półciężkiej – Rafał Kijańczuk opowiedział portalowi SportoweFakty WP o aktualnych zajęciach w czasie pandemii koronawirusa, przeniesieniu gali FEN 28 na inny termin, wprowadzeniu PPV przez polską organizację oraz problemie zbijania wagi.

28 marca, w Lublinie miała się odbyć gala FEN 28. Walką, która najbardziej elektryzowała publiczność, zdecydowanie było starcie Rafała Kijańczuka, który miał stanąć w szranki z Marcinem Wójcikiem. W wywiadzie dla Sportowych Faktów WP, „Kijana” stwierdził, że już dwa tygodnie przed pierwotnym terminem został poinformowany, że gala zostanie przełożona. Kijańczuk wyjawił, iż początkowo brano pod uwagę termin 4 kwietnia, następnie jednak w grę wchodził także 11 kwietnia. Plany zorganizowania gali pogrzebały jednak restrykcje w kwestii zgromadzeń ludzi.

Jak twierdzi jednak polski półciężki, nawet gdyby gala odbyła się w kwietniu, byłoby bardzo ciężko zadbać o odpowiednie przygotowanie w aktualnych realiach:

Zresztą to byłoby ciężko, żeby jakąś formę uzyskać i w tych warunkach ukończyć przygotowania. Myślę, że kategorie wagowe byłyby otwartą kwestią. Raczej wszyscy mieliby jakieś catchweighty + 5 kilogramów. 

Jak już Rafał zahaczył o kwestię robienia wagi, przeprowadzający rozmowę Waldemar Ossowski dopytał, jak ten proces wygląda u Kijańczuka, nawiązując do dramatycznych scen z udziałem Bartłomieja Gładkowicza z ostatniego odcinka „Tylko Jeden”, na co „Kijana” odparł, że nie wyobraża sobie nie wypełnić limitu wagowego, wyjawił także, że ścina zaledwie około 5 kg.

Ja ogólnie nie zbijam dużo kilogramów, bo około pięciu. Zostawiam to sobie na ostatni tydzień przed walką. Dla mnie to formalność, oczywiście mało przyjemna. Nie ma szans, że ja tego nie zrobię. (…)

Jak wiadomo, organizacja dowodzona m.in. przez Pawła Jóźwiaka od dawna przymierzała się do wprowadzenia systemu pay-per-view (PPV) na swoje wydarzenia sportowe. Prezes FEN stwierdził, że pandemia koronawirusa wyłącznie nieco przyspieszyła ten proces, który również wg Kijańczuka wydaje się być jedynym sensownym wyjściem w aktualnych warunkach.

Myślę, że [wprowadzenie PPV to] jedyny [pomysł]. Można powiedzieć, że federacja została postawiona pod ścianą. Oni kiedyś też planowali wejść w PPV, więc ta sytuacja z koronawirusem tylko przyspieszyła bieg wydarzeń. Ludzie siedzą w domu, nie ma wydarzeń sportowych, więc myślę, że sprzedaż mogłaby osiągnąć dobry wynik. 

Rafał przewidział także, że sprzedaż gali FEN w systemie PPV wyniesie mniej więcej 10 tys. wykupionych subskrypcji:

(…) Skoro bowiem wysprzedawała się hala, mająca pojemność 5 tysięcy miejsc siedzących i gdzie bilet najtańszy kosztuje 80 zł, a większość po 120, to PPV po 40 zł wykupi dużo więcej osób. Myślę, że w granicach 10 tysięcy minimum. 

Aktualnie, jak zapewnił Kijańczuk – pozostają mu wyłącznie treningi w domowych warunkach, gdyż zarówno siłownie jak i kluby pozostają zamknięte. „Kijana” wyjawił także, że niekiedy zdzwania się z Janem Błachowiczem i umawiają się na wspólne tarczowanie do lasu.

Polski półciężki żyje wyłącznie z oszczędności, nie mając żadnego dochodu z powodu zastoju. Rafał Kijańczuk patrzy jednak optymistycznie w przyszłość i wierzy, że niebawem dojdzie do gali i jego walki z Marcinem Wójcikiem.

Kijańczuk ostatni raz widziany był w akcji na gali FEN 26, gdzie błyskawicznie wysłał na emeryturę Marcina Zontka, nokautując go wysokim kopnięciem. W ten sposób, Polak odbił się po dwóch porażkach z rzędu.

źródło: SportoweFakty WP