(Grafika: KSW)

W sobotnią noc odbyła się gala KSW 26, na której nie zabrakło i nas. Głównym pojedynkiem wieczoru było trzecie starcie na białym ringu Jaya Silvy i Michała Materli. Rozpiska, którą mieliśmy okazję ujrzeć w sobotę, z początku miała wyglądać zupełnie inaczej. Mieliśmy oglądać 9 pojedynków, a ujrzeliśmy 8. Pierwszym, który odpadł był Mateusz Gamrot, którego rywala nawet nie poznaliśmy. Następnie wypadł Michał Włodarek, za którego do walki z Michałem Andryszakiem stanął Paweł Słowiński. Drugą z głównych walk wieczoru miał być pojedynek Karola Bedorfa z byłym mistrzem UFC Timem Sylvią, niestety i Tim nabawił się kontuzji i to jego kolega Nick Rossborough miał być zastępczym rywalem „Coco”. Kilka dni przed galą federacja poinformowała nas, że do karty walk dokładają walkę Grecicho – Kowalewicz, a oczywiście oznaczało to, że któreś ze starć wypadło. Jak po kilku chwilach się okazało, Karol Bedorf jak i  Nandor Guelmino, który miał walczyć z Marcinem Różalskim, doznali kontuzji i nie będą mogli zawalczyć na tej gali. Zatem włodarze KSW postanowili zestawić ze sobą Nicka Rossborougha z Marcinem Różalskim.

Widzowie zaczęli się zastanawiać nad kupnem transmisji. Twierdzili, że ta gala dużo straciła i nie będzie takiego widowiska, jakie zapisywało się na początku. Ja jednak sądzę, że zastępstwa, i przetasowania w karcie nie wpłynęły na jakość tych walk, w których z początku mieliśmy oglądać kogoś innego.

Gala zaczęła się od pojedynku Arbiego Shamaeva z Helsonem Henriqesem. Już w pierwszej rundzie obaj panowie pokazali się z dobrej strony. Zaczęli od mocnych ciosów, po czym Arbi kilka razy próbował sprowadzić Angolczyka, z początku mu się to nie udało, lecz później go podciął, gdzie do końca rundy był z góry. Mimo tego Helson nie dał młodemu Czeczenowi się rozkręcić, bo z dołu był dość aktywny i szukał okazji do poddania. Shamaev natomiast punktował krótkimi ciosami i nie dał wyjść rywalowi z dołu.
Początek drugiej rundy, zawodnicy zaczęli od mocnych ciosów, po czym momentalnie weszli w klincz, gdzie Czeczen próbował sprowadzić przeciwnika, jednak ten pokazał, że zapasy, nie są jego słabym punktem i ponownie miał okazję pokazać swoją widowiskową stójkę, gdzie widać było jego przewagę. Niespodziewanie to Helson spróbował sprowadzić, ale to i tak Shamaev znalazł się na górze. Nie trwało to długo, po chwili wrócili do stójki a następnie to podopieczny Piotra Jeleniewskiego obalił i to on od 2 minut był do góry, lecz tym razem trochę agresywniej niż w pierwszej rundzie.
Trzecią rundę zawodnik Nobrega team rozpoczął bardzo agresywnie i pierwsza minuta należała do niego, jednak później Czeczen zrobił swoje i ponownie sprowadził Helsona, niedługo po tym na chwilę wstali i znaleźli się w klinczu, w którym Helson zadawał ciosy kolanami, a rywal odwdzięczył się kolejnym sprowadzeniem i przez większość czasu był do góry. Arbi swoją pozycję stracił 15 sekund przed końcem walki przez przetoczenie rywala, lecz ten na ostatnie 5 sekund spróbował omoplaty.

Druga walka, to walka, która została zakontraktowana 4 dni przed galą, czyli walka Kuby Kowalewicza z Sergiejem Grecicho. Na początku trzeba zwrócić uwagę na to, że Litwin wszystkich zaskoczył walką w stójce. Jak sam mówił po wywiadach, wszyscy myśleli, że Sergiej to w większości parterowiec i że będzie za wszelką cenę będzie próbować obalać. Już od pierwszej rundy było widać przewagę Sergieja w stójce, gdzie mimo różnicy wzrostu (Jest niższy od Kowalewicza) to on punktował mocnymi prostymi, które czysto dochodziły do twarzy Jakuba. W połowie rundy Grecicho sprowadził walkę do parteru, ale tylko na chwilę, bo dzięki warunkom fizycznym Kowalewiczowi udało się wstać, jednak ponownie Litwin dominował w stójce, choć mimo rzadszych ciosów Jakuba, to jego uderzenia były mocniejsze.
W drugiej rundzie Sergiej poszedł po obalenie, które Kuba wybronił a następne uderzył go ciosem, który nim delikatnie zachwiał.  Po kolejnej wymianie ciosów, w której Litwin nie tracił przewagi, spróbował kolejnego sprowadzenia, które również mu nie wyszło. Nie trzeba było długo czekać na trzecie, ale pod okiem Andrzeja Kościelskiego Kuba wykonał świetną robotę i ponownie obronił wejście w nogi. Grecicho zrozumiał, że ciężko jest obalić swojego rywala i do końca rundy walczył w stójce, w której wykazał się świetnym wyczuciem dystansu, szybkością i precyzją w ciosach.
Do połowy trzeciej rundy do twarzy Jakuba cały czas dochodziły ciosy proste i kopnięcia, jego rywala, niestety uderzenia Polaka nie były tak celne. W momencie gdy Litwin próbował kolejnego kopnięcia, ten przechwycił nogę, czym spowodował obalenie oponenta i próbował uderzać z góry, gdzie kilka ciosów doszło. Sergiej uciekł z parteru i dalej obijał prostymi. W ostatniej minucie ostatni raz spróbował sprowadzenie, ale i tym razem nie wyszło. W ostatnich 7 sekundach Kuba fenomenalnie rzucił swoim rywalem i dał mu kilka potężnych młotków, ale gong przerwał walkę i nie dokończył dzieła zniszczenia, które było blisko.

Do niespotykanej sytuacji doszło w walce Michała Andryszaka z Pawłem Słowińskim. „Longer” był ogromnym faworytem tego starcia, ale wszyscy spodziewali się poddania. Po krótkiej wymianie ciosów i ciosu Słowińskiego, który zachwiał Andryszakiem, ten sprowadził przeciwnika, który zaskoczył wszystkich- w tym i samego Michała- ucieczką z dosiadu, po chwili to Michał zaskoczył nokautując Pawła. Gdy wszyscy myśleli, że pojedynek został zakończony sędzia pokazał czerwoną kartkę „Longerowi”, co oznaczało minus jeden punkt. Jak się później okazało sędzia myślał, że „Sting” miał trzy punkty podparcia (Co nie było prawdą). Po wznowieniu walki nie trzeba było długo czekać na kolejny nokaut na Słowińskim. Michał Andryszak wygrał przez dwa nokauty w ciągu minuty.

Jedynej walki pań na gali Kamili Porczyk z Iryną Shaparenko opisywać nie będę, ponieważ panie zniszczyły to, co Karolina Kowalkiewicz z innymi zawodniczkami budowały w KSW przez wiele miesięcy. W każdym razie Kamila wygrała przez jednogłośną decyzję sędziów.

Przyznam, że w starciu Karola Celińskiego i Gorana Reljica liczyłem na bardziej efektowniejszą walkę. Do połowy pierwszej rundy panowie wymieniali się ciosami, które nie robiły większej krzywdy ani jednemu, ani drugiemu. Później Goran sprowadził Karola. Polak mimo tego, że był cały czas na dole to był z niego dość aktywny. Jego rywal nie zostawał mu dłużny i były momenty, w których agresywnie atakował zawodnika z Olsztyńskiego Arrachionu.
Druga runda również zaczęła się bez emocjonujących uderzeń. Chorwat zaznaczał przewagę kopnięciami. Po jednej z dwóch prób obaleń doszło do klinczu w narożniku, gdzie Reljic uderzał kolanami, jedno z nich powędrowało na krocze Celińskiego, ale po krótkiej przerwie walka została wznowiona. Goran cały czas szukał sprowadzeń, lecz w tej rundzie mu się to nie udało i walka toczyła się w stójce i w klinczu, gdzie miał przewagę przez uderzenia kolanami.
Ostatnia odsłona tej walki zaczęła się aktywniejszymi wymianami niż poprzednie. Tym razem to jedno z kopnięć Polaka doszło do krocza przeciwnika.  Zawodnicy w 3 rundzie tak się rozkręcili, że po następnej wymianie to ponownie Chorwat uderzył kolanem w krocze mocniej niż poprzednio. Po małej przerwie zawodnicy wrócili do zadawania ciosów. W ostatniej minucie walki Chorwatowi udało się sprowadzić i aktywnie uderzać mocnymi ciosami z góry, co dało mu wygraną na kartach sędziowskich w tej rundzie jak i całej walce.

Druga walka Artura Sowińskiego z Anzorem Azhievem od pierwszych sekund była wyśmienita i pełna emocji, ani jeden ani drugi nie ustępowali i nie szczędzili sobie piekielnie mocnych ciosów, po których oboje ogłuszali się na wzajem. Niestety to starcie, tak samo jak poprzednie skończyło się faulem Anzora na „Korniku”. Tym razem Czeczen uderzył kolanem Sowińskiego w głowę, gdy miał 4 punkty podparcia.  Piotr Jeleniewski- trener i manager Azhieva- złożył protest. Uważał, że Artur podczas uderzenia miał uniesione kolana do góry. Prostest nie został zaakceptowany i werdykt się nie zmienił

Dla wielu bohaterem gali okazał się Marcin Różalski, który zdominował Nick Rossbourougha, z wieloma kontuzjami, o których mówił zaraz po walce. O 10 kg cięższy od niego Amerykanin już w pierwszych sekundach uderzył tak mocno, że Marcin opadł na ziemię, ale mimo mocnych ciosów już w parterze- z dosiadu i z gardy- „Różal” przetrwał kryzys. Po wielu ciosach z góry „Płocki Barbarzyńca” nie był dłużny i również zadawał ciosy z dołu, które pomogły mu uciec z dosiadu do stójki. Nie trzeba było długo czekać na klincz Marcina, który uderzał kolanami, a następnie ku zaskoczeniu wszystkich efektownie rzucił Rossbouroughem, zdobył dosiad, z którego Nick oddał plecy, ale w tej samej chwili runda się skończyła.
Na początku drugiej rundy, po kilku wymianach, to Nick wszedł w klincz, ale Różalski szybko przejął w nim inicjatywę i był w nim bardziej kreatywny. Amerykanin spróbował duszenia w stójce, lecz „Różal” kolejny raz udowodnił, że jest zawodnikiem MMA podcinając go i znajdując się za plecami rywala, skąd uderzał w głowę i tułów, również łokciami. Rossborough przy próbie zrzucenia Marcina z pleców znalazł się pod dosiadem, gdzie Polak przypadkowo uderzył w tył głowy, za co został ukarany żółtą kartką, mimo tego, że uderzenie nie było mocne. Gdy wrócili do stójki mimo zmęczenie Różalski pokazał ogromne serce do walki i mocnymi ciosami atakował przeciwnika, który później osunął się na ziemię. Kiedy „Różal” cieszył się już zwycięstwem, sędzia jeszcze nie przerwał walki, ale Amerykanin nie zdążył wstać, więc poszedł do parteru, w którym zadał kilka ciosów na tułów, po których sędzia walkę przerwał 30 sekund przed gongiem.

Walka wieczoru,Michała Materli z Jayem Silvą została nagrodzona bonusem, za najlepszą walkę gali i za pewne jak zwykle zostaną nominowani do najlepszej walki roku  2014 , za którą nagrodą jest „Herakles”. Widzowie na hali jak i przed telewizorami przeżywali chwile strachu. Jay Silva o mały włos i nie znokautowałby już w pierwszej rundzie mistrza KSW dwukrotnie. Z początku, to Michał miał przewagę w stójce, ale Silva wycelował podbródkowym, a następnie drugim, po czym Michał znalazł się na ziemi. Jay nie dokończył swojego dzieła, próbował dojść do dosiadu, ale dość szybko wstali z parteru będąc w klinczu. Po zerwaniu klinczu, pretendent ponownie zachwiał mistrzem, który mimo problemów próbował uderzać przeciwnika, aż w końcu po ucieczce spod lin desperacko wszedł w nogi sprowadzając Silvę i do końca kontrolował z góry, w ostatniej minucie doszedł do dosiadu, z którego próbował duszenia trójkątnego, lecz nie było na tyle dobrze założone, aby Silvie skończył się tlen przed czasem.
Po pierwszej minucie drugiej rundy, po wymianach uderzeń „Cipek” wszedł w klincz, z którego próbował zapiąć gilotynę, Amerykanin wyciągnął głowę i znalazł się  w półgardzie, z której próbował najpierw trójkąta nogami a później przejścia z tej techniki do balachy, co mu nie wyszło i Jay znalazł się na chwilę za plecami Polaka, który zrobił przewrót. Jego rywal znalazł się w bocznej, z której miał chwyconą gilotynę, ale Materla zachował spokój i wstał, dzięki czemu udało mu się z niej wyjść. Po krótkiej wymianie, w której Jay miał przewagę, Michał ponownie efektownie wyniósł rywala za dwie nogi pod narożnikiem, znalazł się w dosiadzie, z którego chciał wyciągnąć balachę, ale narożnik i czas na to nie pozwolił, ponieważ tuż po tym  runda druga dobiegła końca.
W trzeciej rundzie walka szybko przeniosła się do parteru, w którym to Silva na początku był z góry, bo „Magik” szybko odwrócił pozycję i znaleźli się pod narożnikiem, gdzie nie mógł przejść do pełnego dosiadu, dopiero w połowie rundy go zdobył. Po gradzie ciosów spróbował duszenia zza pleców, ale szybko zorientował się, że przedramię ma na szczęce, więc puścił a Silva oddał plecy zza których Polak uderzał głowę rywala, później ponownie próbował duszenia, puścił i z dosiadu kolejny trójkąt. 20 sekund przed końcem rundy mistrz puszcza duszenie i do końca rundy obija twarz rywala z dosiadu.

Gala nie była najlepsza, ale uważam, że po takich zamieszaniach w karcie walk się spokojnie wybroniła. Były incydenty, których być nie powinno, ale były również zaskakujące zwroty akcji. Teraz czekamy na kolejne świetnie zapisujące się KSW 27 z debiutem klatki!