Ronda Rousey (12-2) po raz ostatni pojawiła się w oktagonie w 2016 roku, kiedy w niespełna minutę została znokautowana przez Amandę Nunes (17-4). Po tym wydarzeniu postanowiła wycofać się ze świata MMA, by chwile potem podpisać kontrakt z WWE.

Była mistrzyni UFC długo nie chciała mówić o tym, jak traktuje swój dorobek w tej amerykańskiej organizacji. Ostatnio jednak zaczęła się otwierać, by w ten sposób wesprzeć kobiece MMA, ponieważ Rosuey była jedną z pierwszych, które przetarły szlaki w sporcie dotychczas zdominowanym przez mężczyzn.

Dodatkowo czuje, że w pewnym sensie przebieg jej kariery wciąż ma wpływ na popkulturę, co nie było jednym z jej docelowych założeń:

Dla mnie najbardziej satysfakcjonującą rzeczą jest fakt, że czasem coś, co wydarza się przypadkiem, gdy nad czymś pracujesz, sprawia, że jesteś tak naprawdę szczęśliwy.  

Pewna siebie stwierdziła także:

Jestem z siebie dumna. Zrobiłam coś niesamowitego i bardzo cenię ten efekt. Nie mogę się też doczekać, aż moje córki również to zobaczą.

źródło: mmaweekly.com