(Grafika: Mariusz Olkiewicz/inthecage.pl)

Na napisanie tej „Sylwetki” czekałem niemal od wygranej Asi z Claudią, bo nieoficjalnie już wtedy było wiadomo, z kim zmierzy się w następnej kolejności Polka. Czekałem, ponieważ dogłębne przeanalizowanie kariery danego zawodnika, a w tym wypadku zawodniczki, pozwala ocenić czy opłaci mi się zaryzykować pieniądze na „DoubleJ” ;) Więc bez zbędnego pier!@#$%^& zaczynamy i krok po kroku rozłożymy tę… fighterkę na części.

Carla Esparza urodziła się 10 października 1987 roku w Redondo Beach, w Kaliforni. Jej pochodzenie jest mocno zmiksowane, zupełnie jak zawód, którym się para. Jej korzenie sięgają Meksyku, Ekwadoru i Irlandii. Przygoda ze sztukami walki zaczęła się w liceum, gdzie Carla zaczęła z sukcesami trenować zapasy. Po zwycięstwach w krajowych i lokalnych turniejach otrzymała stypendium, które pozwoliło jej trenować pod okiem olimpijczyka Lee Allena. W latach 2008-2009 należała do organizacji All-American zrzeszającej talenty z różnych dyscyplin sportowych na poziomie amatorskim. Na studiach zaczęła trening brazylijskiego jiu-jitsu w akademii Gracie, a następnie rozszerzyła swój wachlarz umiejętności fighterskich rozpoczynając treningi w MMA w Team Oyama.

Początek kariery Esparzy przypadł na 2010 rok, a debiut na 19 lutego, gdzie w ciągu 48 sekund odprawiła swoją rywalkę przez techniczny nokaut podczas lokalnej gali. Pokonała debiutantkę, które po tej walce zanotowała jeszcze jedną porażkę i do tej pory nie wróciła do zawodowych startów. Podczas kolejnej lokalnej gali pierwszy raz skorzystała z tego, co wyniosła z lekcji BJJ poddając duszeniem zza pleców w drugiej rundzie swoją oponentkę, która później stoczyła jeszcze kilka walk, ale w 2011 jej aktywność wygasła z rekordem 3-5. Trzecia walka Carli potoczyła się niemal identycznie jak poprzednia, z tą różnicą, że trwała 21 sekund dłużej, lecz metoda zakończenia nie uległa zmianie. Dla odmiany ta rywalka kontynuuje karierę, i choć funduje widzom niezły roller-coaster zaliczając od porażki z Esparzą 5 zwycięstw i tyle samo przegranych, to legitymuje się ostatecznie dodatnim rekordem 10-8.

Po 3 zwycięstwach Esparza została zauważona przez działaczy organizacji Bellator, którzy w ostatniej chwili zaproponowali jej udział na turnieju kobiet dywizji słomkowej w miejsce kontuzjowanej zawodniczki. Głębszej wody w swojej 4 walce ciężko było się spodziewać. W 1 fazie turnieju jej rywalką była niepokonana liderka ówczesnego rankingu kobiet bez podziału na kategorie wagowe – Japonka Megumi Fujii mająca ma na koncie 20 zwycięstw z rzędu. Niestety dla Amerykanki była to jej pierwsza zawodowa porażka, choć mniej pretensji mieć do siebie nie mogła biorąc walkę 3 dni przed z 7-krotnie bardziej doświadczoną zawodniczką i liderką kobiecego MMA, na początku 2 rundy odklepując balachę Fujii. Po tym starciu zawalczyła w 2010 roku jeszcze jeden raz pokonując Ninę Ansaroff, która 23 maja na UFC 187 zmierzy się z ostatnią przeciwniczką mistrzyni UFC – Rose Namajunas(2-2)) przez niejednogłośną decyzję.

Kolejny rok kariery Carla rozpoczęła w kwietniu szybkim poddaniem zza pleców na gali w Meksyku, a jej rywalka do dziś nie zmieniła ujemnego bilansu walk. 2 miesiące później przyszła kolejna szansa od organizacji Bellator, na której przyszło się jej zmierzyć z kolejną i przede wszystkim aktualną gwiazdą swojej kategorii – Jessicą Aguilar, która przez wiele portali jest stawiana wyżej w rankingach niż dzierżąca pas UFC Esparza. Kolejne wypchnięcie na głęboką wodę i kolejne utonięcie. Tym razem po wyrównanej walce Carla zalicza porażkę, przez niejednogłośną decyzję. W ostatniej walce w 2011 roku karta się odwraca, i póki co nie zostaje przewrócona ponownie na stronę porażek. Po 15 minutach walki na gali XFC 15 Esparza pokonuje największe jak do tej pory nazwisko w swojej karierze. Jej wyższość po jednogłośnej decyzji sędziów musi uznać Felice Herrig – również aktualnie zakontraktowana przez UFC fighterka.

Zwycięstwo nad faworyzowaną Herrig zaowocowało podpisaniem kontraktu z żeńską federacją Invicta FC, dla której walczy między innymi Karolina Kowalkiewicz. W swoim debiucie przez techniczny nokaut w końcówce 2 rundy odprawia przeciwniczkę, by zaledwie 3 miesiące później zrobić dokładnie to samo z następną rywalką, tyle tylko, że w 1 rundzie pojedynku. Po tych 2 zwycięstwach w 2012 roku zaplanowano zorganizować pierwszą walkę o pas kategorii słomkowej, w której Esparza miała się zmierzyć z Japonką Ayaką Hamasaki, ale Azjatka wycofała się z tego starcia w celu obrony pasa na japońskiej gali. Kolejnym pomysłem federacji Invicta była znana polskim kibicom Claudia Gadelha, ale podczas treningu złamała nos, co zmusiło ją do wycofania się z walki o pas. Ostatecznie w styczniu 2013 roku rywalką Carli została Bec Rawlings, dla której był to debiut w jedynej żeńskiej organizacji MMA. Po 3 rundach pierwszą mistrzynią w kategorii słomkowej federacji Invicta Fighting Championship została Esparza.

W lipcu 2013 próbowano ponownie zestawić Esparzę z Hamasaki, ale tym razem kontuzja kolana wyeliminowała Japonkę na 5 tygodni przed galą, na której Carla finalnie nie wystąpiła. Miała wziąć udział w kolejnym evencie z numerem 7, a jej przeciwniczką w pierwszej obronie miała być wcześniej już przymierzana Gadelha. Niestety w dniu gali Brazylijka została przewieziona do szpitala z powodu infekcji bakteryjnej, a 4 dni później Esparza została zaanonsowana, jako uczestniczka pierwszej edycji reality show The Ultimate Fighter z udziałem kobiet, na koniec której zwyciężczyni stanie się pierwszą posiadaczką pasa w kategorii do 52 kilogramów.

Podczas programu bohaterka tego tekstu wygrała 3 pojedynki, aby ostatecznie znaleźć się w finale. Jej rywalkami były kolejno Angela Hill w rundzie wstępnej, Tecia Torres w ćwierćfinale, Jessica Penne w półfinale, a finał rozegrała z Rose Namajunas, którą poddała duszeniem zza pleców w 3 rundzie zostając pierwszą mistrzynią UFC w wadze słomkowej kobiet.

UFC nie czekało na finał programu, kontraktując inne zawodniczki do tej kategorii wagowej, a jednymi z nich były Claudia Gadelha i Joanna Jędrzejczyk, które zmierzyły się ze sobą dzień po finale pierwszej edycji żeńskiego TUF-a. Całe środowisko zgodnie twierdziło, że zwyciężczyni walki Gadelha vs Jędrzejczyk bez względu na wynik finału reality show odbierze pas przyszłej mistrzyni z racji poziomu, który wg fanów i ekspertów był dużo niższy niż prezentują Polka i Brazylijka. Przychylam się do tej opinii stawiając na nie faworyzwoną przez bukmacherów zawodniczkę olsztyńskiego Arrachionu. Jestem pewien, że w niedzielę nad ranem czasu polskiego Bruce Buffer wypowie historyczne dla naszego MMA: „And New strawweight champion of the world… Dżoana Jendżejczyk!!!” :D

Mariusz Olkiewicz