Donald Cerrone (34-11) w swojej ostatniej walce poddał Mike’a Perrego (12-4) na gali UFC Fight Night 139, ale tym razem wrócimy się do jego debiutu w organizacji UFC.


W styczniu 2011 roku dziadek zawodnika dr Donald Cerrone walczył z rakiem i zdecydował się na poważną pogawędkę z krnąbrnym wnukiem. Podczas tej rozmowy zadzwonił telefon i popularny „Cowboy” miał do wyboru dziadka albo rozmowę z UFC, która zadzwoniła z propozycją debiutu w ich organizacji. Jego dziadek poprosił, aby odebrał telefon.

Już miesiąc później zawodnik był w Las Vegas w noc walki, kiedy jego dziadek zapadł w śpiączkę. Bez wiedzy „Cowboya”, jego babcia zadzwoniła do jednego z jego najlepszych przyjaciół i poprosiła, aby podniósł telefon, tak żeby dr Cerrone mógł usłyszeć co dzieje się podczas walki.

Donald Cerrone podczas walki skupił swoją uwagę na dziadku, wiedział, że musi to wygrać dla niego. Jak sobie założył, tak zrobił i poddał Paula Kellyego w drugiej rundzie pojedynku. Walka i świętowanie po niej było słyszane w szpitalnej sali. Kilka godzin po wygranym pojedynku dziadek zawodnika zmarł.

Cerrone stał się jednym z tych rzadkich wojowników, dla których nie liczy się wygrana czy porażka. Kiedy tylko pojawia się na karcie walk, zawsze dostarcza emocji.

źródło: mmafighting.com