Anderson Silva wprawdzie pożegnał się z organizacją UFC w 2020 roku, tym samym kończąc przygodę z MMA. Przebranżowił się jednak na boksera, gdzie wygrał do tej pory dwa pojedynki. Legendarny „Pająk” ma jednak ciekawy plan na końcówkę swojej kariery.

31 października 2020 roku dobiegła końca legendarna kariera Andersona Silvy w UFC. „Pająk” w main evencie gali podjął Uriaha Halla, który znokautował go w czwartej rundzie. Tym samym, Brazylijczyk wypełnił kontrakt z największą organizacją MMA na świecie, gdzie wyśrubował mnóstwo rekordów, które nadal nie zostały zresztą pobite.

Od tamtej pory, Silva po niemal 16 latach powrócił na ring bokserski. W pierwszym pojedynku, niejednogłośnie wypunktował Julio Cesara Chaveza Jra, by następnie szybko i brutalnie znokautował Tito Ortiza. Za pięć tygodni, Silva zmierzy się z Jakiem Paulem, jak natomiast zapowiada – nie będzie to jego ostatnia walka w karierze.

Wiesz co, kiedy skończyłem kontrakt z UFC, rozmawiałem z organizacjami w Japonii, aby moja ostatnia walka miała miejsce właśnie tam. To ma wiele sensu, gdyż zacząłem swoją profesjonalną karierę właśnie w Japonii. Mój pierwszy pas zdobyłem w Japonii, w Shooto. I tak, chciałbym zawalczyć w Japonii. Moja ostatnia walka, wiesz, aby oddać szacunek ludziom w Japonii, dla moich japońskich fanów. Zobaczymy, nie wiem jak to wyjdzie.

– rzekł Silva w rozmowie z Arielem Helwanim w programie The MMA Hour.

„Pająk” karierę w MMA rozpoczął już w 1997 roku. Przed podpisaniem kontraktu z organizacją UFC, toczył boje w ringu legendarnego Pride’u. W 2006 roku rozpoczął budowanie rekordowej serii zwycięstw (16), której nadal nikt nie pobił. Najbliżej był Kamaru Usman, jednak Leon Edwards przerwał jego serię piętnastu triumfów ciężkim nokautem na kilkadziesiąt sekund przed końcem pojedynku.

Zobacz także: Joe Rogan zdradził, kiedy opuści posadę komentatora w UFC. „Taki mam zapis w kontrakcie”

źródło: The MMA Hour.

Materiał powstał we współpracy z partnerem