Wczoraj w mediach pojawiła się informacja, że UFC wypłaci honoraria zawodnikom, którzy mieli zakontraktowane walki na odwołanej gali UFC London, która miała odbyć się 21 marca br. Była to bardzo pozytywna informacja, wszak zawodnicy w tym środowisku są najbardziej stratni na panującej pandemii koronawirusa – nieustannie muszą ponosić koszty obozów przygotowawczych, treningów, rygorystycznych diet itd., ale na końcu nie mogą zebrać zwrotu z inwestycji pod postacią występu na gali. Dlatego taka postawa championów wśród światowych federacji wydaje się godna podziwu. Przyjrzyjmy się szczegółom.

Sytuacja z dnia na dzień, przynajmniej w Polsce, staje się coraz trudniejsza nie tylko dla zawodników MMA, ale całego społeczeństwa. W świetle nowych przepisów problematyczne i wątpliwe prawnie jest nawet wyjście do lasu na lekką, poranną przebieżkę. W mediach społecznościowych fighterzy chętnie pokazują nam swoje domowe siłownie lub wymagające nie lada inwencji i wyobraźni garażowe treningi. Chcą za wszelką cenę utrzymać formę, aby nie zostawać w tyle, jak w końcu dojdzie do skutku ważna dla nich gala. Zobaczcie np., jak bawi się Max „Blessed” Holloway. Ja nie mogłem wytrzymać ze śmiechu:

Ale nie o tym. Wracając do tematu, Dana White do końca jak lew walczył o organizację gali, chcąc przeprowadzić ją w studyjnych warunkach w Las Vegas, ale sytuacja na świecie była już wtedy na tyle poważna, że USA zawiesiło międzynarodowe loty, a większość fighterów mieszkała na Wyspach. UFC odwołało także inne nadchodzące gale w Columbus i Portland. Myślę, że kibice, media i sami zawodnicy wyraźnie zareagowaliby, gdyby uczestnikom tych gal nie były wypłacone gaże, więc pewnie i im skapnie coś ze stołu. Nie mamy jeszcze potwierdzonych szczegółów rekompensat dla zawodników, np. czy będą one wypadkową negocjacji między menadżerami a federacją, czy zostanie ustalona jakaś stawka minimalna itd. Wiemy jednak, że wypłaty nie dostanie Bartosz Fabiński, ale płakać z tego tytułu raczej nie będzie.

Popularny „Rzeźnik” zawczasu znalazł sobie alternatywę i 20 marca wystąpił w walce wieczoru na gali Cage Warriors 113 w Manchesterze, gdzie jednogłośnie i podręcznikowo wypunktował Darrena Stewarta i cały zakrwawiony – potwierdził słuszność nadanej mu ksywki, co najlepiej widać na załączonym obrazku (rozcięcie głowy).

Brak wypłaty ze strony UFC wydaje się uzasadniony, bo sama federacja pomogła Polakowi zawalczyć na brytyjskiej gali. Menadżer Fabińskiego, Artur Ostaszewski w rozmowie z TVP Sport przyznał, że spodziewał się tego i powiedział, że finansowo i sportowo Bartek wykonał dobry ruch – bo po pierwsze zgarnął „kontraktową podstawę i drugie tyle za wygraną”, a po drugie nie zmarnował pracy włożonej podczas mocnego obozu przygotowawczego, odbił się po ostatniej porażce, a co najważniejsze – wrócił do klatki po 16 miesiącach! Nawet jeśli wszyscy niedoszli zawodnicy z gali UFC London dostaną swoje gaże, to tajemnicą nie jest, że nie mogą raczej liczyć na nic więcej niż „gołą podstawę”, że tak żargonem pracowniczym wtrącę.

Zobacz także: Od „Butchera” do bohatera

Zawodnik, wraz ze swoim sztabem, kończy właśnie wymaganą dwutygodniową kwarantannę po powrocie do Polski. Wszyscy zapewniają, że czują się zdrowi, a na miejscu uzyskali najlepszą możliwą opiekę, sami zachowując wszelkie standardy bezpieczeństwa. Na tym poziomie warto strzec swoich interesów i Bartek wydaje się, że wykorzystał jedną z ostatnich szans na zawalczenie gdziekolwiek w najbliższym czasie. Choć Cage Warriors to nie UFC, to żadnej ujmy nie ma, bo nasz zawodnik pokazał się z bardzo dobrej strony, gala odbiła się szerokich echem w Polsce, a walka mogła się podobać miłośnikom ciężkiej harówy w parterze.

Autor: Adam Zalewski

Źródła: bjpenn.com, sport.tvp.pl, twitter.com