Jan Błachowicz absolutnie nie zgadza się z decyzją sędziów i uważa, że to on powinien opuścić klatkę jako zwycięzca. „Na pewno nie przegrałem” – mówi jasno, podtrzymując swoje wcześniejsze stanowisko.

Za nami UFC 291, które rozegrało się w Salt Lake City. W jednej z głównych potyczek Jan Błachowicz (29-10-1) podzielił oktagon wraz z Alexem Pereirą (8-2). Zobaczyliśmy wtedy pełny dystans, po którym zawodnicy ostatecznie zmuszeni byli wyjść do decyzji sędziowskiej. Wygrana powędrowała na konto Brazylijczyka.

Gale MMA oraz inne rozgrywki sportowe możesz obstawiać na stronie eFortuna.pl – legalnego polskiego bukmachera.

Oburzenia nie krył natomiast nasz krajan, który chwilę po swoim występie zamieścił wymowny post w przestrzeni internetowej, mając spore zastrzeżenia do pracy sędziów. Swojego zdania zmieniać nie zamierza, co przyznał w rozmowie z naszym portalem tuż po przylocie do Polski.

Na pewno nie przegrałem. W moim odczuciu wygrałem pierwszą i trzecią rundę, druga na remis. Pytanie kto co liczy. Czy ktoś liczy ciosy na brzuch, czy się liczą mocne ciosy na głowę, tak? Porównujemy mocne lowy, czy obalenia i kontrolę. To już jest kwestia dyskusyjna. W moim odczuciu zrobiłem wystarczająco, żeby tę walkę wygrać, sędziowie widzieli inaczej. Zdania są podzielone. 

Zobacz także: „Okradli mnie” – Jan Błachowicz mocno po walce na UFC 291, „Juras” wtóruje

40-latek nie ukrywa, iż jego celem nadal jest odzyskanie mistrzowskiego pasa wagi półciężkiej UFC. Póki co jest jednak jeszcze zdecydowanie za wcześnie, by myśleć o kolejnym wyzwaniu.