Henry Cejudo niedawno wrócił ze sportowej emerytury. Ambitnie podchodzi do swojej kariery i zamierza rozsiąść się na szczycie.

Plany pokrzyżował panujący wtedy mistrz – Aljamain Sterling. Panowie zmierzyli się na UFC 288 i niejednogłośnie lepszy okazał się „Funk Master”.

Gale MMA oraz inne rozgrywki sportowe możesz obstawiać na stronie eFortuna.pl – legalnego polskiego bukmachera.

Teraz Cejudo chce wrócić na odpowiednie tory. Już w sobotę podejmie Meraba Dvalishviliego. Gruzin zajmuje drugie miejsce w klasyfikacji zawodników wagi koguciej.

„Triple C” przyznaje, że dalsza kariera zależy od najbliższego pojedynku:

Wszystko albo nic. Usiadłem ze swoim sztabem i stwierdziłem „Albo pas, albo kompletne fiasko.” Idę na szczyt. Jeśli nie, to zawijam się. Wtedy jestem skończony. Wyznaczam sobie taki termin i presję, bo biorę ten sport na poważnie. Ludzie mogą gadać „Już i tak odchodziłeś” – zrobiłem, co mogłem. Co do ku**y? Co niby mam udowodnić? Termin chodzi o motywację podpartą odrobiną gniewu. Sam siebie trochę poirytowałem, ale to dalej motywacja.

powiedział.

Zobacz również: „Ta więź jest nierozerwalna” – Albarracin pozostaje w sztabie Cejudo

Swego czasu kariera Cejudo nabrała tempa. Przerwał panowanie Demetriousa Johnsona. W pierwszej obronie tytułu kategorii muszej skrzyżował rękawice z TJem Dillashawem. Ekspresowo zastopował przeciwnika. „Triple C” podjął się starcia o pas w wyższej dywizji. Pokonał Marlona Moraesa przed czasem. Wśród uznanych zawodników w limicie do 135 funtów brakowało mu jedynie Dominicka Cruza. W następnej walce miał okazję sprawdzić się na tle doświadczonego rywala. Udowodnił swoją wartość wygrywając chwilę przed końcem drugiej rundy.

źródło, fot.: youtube / MMA Fighting