Jeremy Stephens niezbyt długo pozostawał wolnym agentem. Jak sam zdradził, występując w prowadzonym przez Ariela Helwani’ego The MMA Hour, od teraz będzie walczył pod sztandarem PFL i weźmie udział w turnieju o milion dolarów.
Ze względu na pozycję oraz rozpoznawalność, Jeremy Stephens (28-19) niezbyt długo pozostawał niezwiązany z żadną organizacją. Zaledwie kilka dni temu świat obiegła informacja, że „Lil Heathen” rozstał się z długoletnim pracodawcą – UFC – a już teraz wiadomo, gdzie w następnej kolejności zakotwiczy.
Zobacz także: Doniesienia: Jeremy Stephens rozstał się z organizacją UFC
Chodzi oczywiście o PFL, gdzie miejsce ma coroczny turniej, za którego zwyciężenie fighter zgarnia aż milion dolarów. Ważnym elementem dla niego były również regularne starty, a tutaj będzie to miał zagwarantowane.
To świetna organizacja – zawodnicy, zestawienia, potencjał. Zapłacą mi trochę więcej niż UFC, a dodatkowo mam szansę na zgarnięcie miliona dolarów. Może uda się to zrobić, a jeszcze podoba mi się fakt, że tak często walczą. Nie stanę się młodszy, a uwielbiam występować. Nie lubię sytuacji, kiedy muszę czekać po sześć miesięcy na rywala. Wolę się bić co trzy miesiące.
mówi „Lil Heathen” w rozmowie z Arielem Helwanim.
Stephens to absolutny weteran klatek UFC. Występował pod tamtejszym szyldem od 2007 i choć zdażały się podknięcia, święcił również liczne sukcesy. W ostatnim czasie jednak niezbyt dobrze sobie radził. Nie zwyciężył w pięciu minionych pojedynkach. Po raz ostatni widziany był w akcji, w lipcu minionego roku, gdy stanął w szranki z naszym rodakiem – Mateuszem Gamrotem (20-1). Ten nie dał mu najmniejszych szans, bardzo szybko i efektownie poddając.
Źródło: YouTube/MMAFighting on SBN