„O której Mamed z Drwalem?” – to jeden z najczęstszych szyderczych komentarzy, który zawsze przy okazji gal KSW z udziałem Czeczena(i nie tylko) był wypisywany przez głodnych tego starcia fanów. Na papierze fani go otrzymali, lecz kontuzja „Goryla” odebrała im „dream-match”. Na szczęście federacja stanęła na wysokości zadania zestawiając najbardziej elektryzujące starcie w wadze średniej nad Wisłą. Michał Materla podjął Tomka Drwala udowadniając swoją klasę i jednocześnie pokazując, że nie jest papierowym #2 tej kategorii w Polsce. Ja wiedziałem to już wcześniej zdając sobie sprawę i powtarzając w kółko, że na każdego superbohatera przypada kryptonit. Szczeciński Clark Kent otrzymał lekcję życia z rąk zawodnika, po którym nikt by się tego nie spodziewał, było minęło. Gdy się jednak okazało, że pierwszy polski bla bla bla zawodnik w UFC bla bla bla nie ma tak mocnej stójki jak Angolczyk z równym bilansem zwycięstw i porażek, a do tego jego parter i baza zapaśnicza na tle „Lwiego Serca” pozostawia na tyle dużo do życzenia, walka Drwal vs Chalidow przestała być tak łakomym kąskiem jak przed KSW 31. Dlaczego skoro Michał jest mistrzem? Przecież to oznacza, że jest #1 w KSW, co jest tożsame z #1 w Polsce? Chyba ma międzynarodowy pas KSW? Kilka razy go bronił prawda? Otóż dla 10% widowni KSW odpowiedzi są proste, nie będę więc ich przytaczał, ale na bazie oczywistości tych retorycznych dla fanów MMA pytań stworzę resztę felietonu.

Też byłem ciekaw walki Drwal vs Chalidow, i tak jak większość kibiców już nie jestem jej tak ciekaw, dlaczego? Odczucie mamy pewnie to samo, ale czy każdy z was zgodnie ze swoim sumieniem potrafi powiedzieć, czemu nie jara go zestawienie mistrza z pretendentem #1? Oświecę wasze głowy i serca. Wszyscy doskonale wiedzą, że jeśli Drwal przegrał z Materlą, to nie ma czego szukać w walce z Mamedem. Dlaczego? BO MAMED CHALIDOW TO LEPSZY ZAWODNIK NIŻ MICHAŁ MATERLA. Wątpliwości? Stójka? Latające kolana, obrotówki, proste, low-kicki, high-kicki, front-kicki, sierpy to arsenał Mameda, z którego korzysta non-stop. Michał rzuca cepami, trafia prostymi przyjmując mniej więcej tyle samo, co wyprowadza, w przeciwieństwie do Chalidowa. Zapasy? Czy to nie one zaważyły na porażce z Silvą? Po akcji para-zapaśniczej Michał został znokautowany. Mamed w walce z Cooperem nie dał sobie zrobić krzywdy i raczej kontrolował tę płaszczyznę niż oddał w niej pole rywalowi, poza tym jego defensywa, która jest ofensywą nie pozwala przeciwnikom na częste i przede wszystkim udane akcje zapaśnicze. Mogę się przychylić, że ten aspekt MMA u obu Panów stoi najbliżej znaku równości, ale z pewnością nie jest na korzyść Berserkera. Parter? Chyba nie trzeba tego analizować, a jak ktoś ma wątpliwości niech rzuci okiem na profile samych zainteresowanych na Sherdogu. Właśnie dlatego ta walka nie ma sensu, i wg mnie to właśnie dlatego do niej nie dochodzi. Mamed i jego obóz wie, że w MMA liczy się pas tylko jednej federacji, a reszta to symbol, który nie jest potrzebny wychowankowi Arrachionu, dla którego on nic zmieni skoro nawet w zapowiedziach gal jest podpisany, jako „undisputed champion”. Z kolei Michał wie, że porażka z Chalidowem może raz na zawsze zamknąć mu drogę do UFC, które będzie jego pierwszym celem zaraz po zakończeniu bieżącego kontraktu(mam nadzieję). Zdaje sobie sprawę z klasy rywala, tylko w przeciwieństwie do Mariusza Pudzianowskiego nie przyznaje tego, utrzymując medialnie głęboką relację z Olsztynianinem – stanowisko Mameda jest dla niego bardzo wygodne. (Nie)stety dla Cipka „martwe ziomki” są po stronie duetu Kawulski & Lewandowski, moc banknotów w końcu trafi do wyobraźni albo już trafiła, co oczywiste najpierw „TAK” powiedział Mamed. Przed Michałem teraz wg mnie jest opcja być(mistrzem) czy mieć(hajs), bo on tej walki nie wygra. W teorii lepiej mieć mniej na koncie będąc mistrzem, ale to nie są bokserzy tylko zawodnicy MMA z krwi i kości, ambitni, twardzi, nieustępliwi. Sukces sportowy powinien im przesłaniać aspekt finansowy. Mamed medialnie podjął rękawicę, czekamy co odpowie Michał, i czy w ogóle? Co do zysków i strat tylko jednemu się to bilansuje. Mamed w wypadku zwycięstwa straci całą poświatę, a po wygranej nawet nie będzie mógł powiedzieć, że to była walka życia. Michał po zwycięstwie siądzie na tronie polskiego MMA, a po porażce nikt mu tego nie wypomni – porażka z Chalidowem to żadna ujma.

Ta walka jest jedynie uporządkowaniem drabinkowym, niczym więcej. Porażka Tomka odebrała mu mistyczną moc. Już wiemy, że jest człowiekiem i poziom w KSW stanowi dla niego wyzwanie. Nie pokonał mistrza, nie pokona super-mistrza, wpada do worka razem ze innymi śmiertelnikami takimi jak Cooper, Falcao, Karaoglu, Azaitar, Strus, Silva. Sytuacja jest patologiczna, ale czy naprawdę pas KSW i ten porządek jest dla was tak istotny? Wg mnie bez tej walki wiadomo, kto jest gdzie i na którym miejscu. Sponsorzy to wiedzą, media, włodarze innych federacji też, więc może warto odpuścić. Może Mamed polegnie, może Michał wreszcie ucieknie do UFC, może przyjaźń się skończy, wjedzie zła krew i dojdą dodatkowe emocje? Przecież po to oglądamy MMA czyż nie?

Mariusz Olkiewicz

(foto: sport.wp.pl/grafika: Mariusz Olkiewicz/inthecage.pl)