(Grafika: Marek Romanowski)

W sobotni wieczór, w Zielono Górskiej Hali CRS odbyła się druga gala organizowana przez Soul Fighting Championships, na której my również byliśmy obecni. Po odpoczynku należy subiektywnie ocenić organizację eventu.

Początkowo gala miała odbyć się w listopadzie, ubiegłego roku a walką wieczoru miał być pojedynek Macieja Linkiego z Danielem Skibińskim, który zwyciężył drugi sezon programu MMAster. Kibice byli zadowoleni, bo gala zapisywała się ciekawie. Niestety im bliżej gali, tym więcej rozczarowań. Na końcu roku 2013 pojawiły się kolejne informacje dotyczące gali. Zmienił się przeciwnik dla Macieja, był nim Salim Touahri, który był po porażce na PLMMA, mimo tego reakcja fanów była raczej dobra. Salim był ciekawszym rywalem niż Skibiński. Pojawiły się kolejne perspektywiczne nazwiska, takie jak Sylwester Borys czy Kamil Gniadek oraz pojawiały się informacje o pierwszych walkach. Kontrowersje wzbudził trailer promujący galę, czemu dziwić się nie można, bo to dość dziwna reklama dla MMA, przypominało to bardziej reklamę horroru. Pomysł oryginalny, ale mógł zostać lepiej wykonany.  Koniec końców rozpiska i tak nabrała dużo zmian. Mimo zakontraktowanych dobrych zawodników, to ich rywale budzili kolejne kontrowersje. Na tydzień przed galą ponownie zmienił się rywal dla zawodnika Linke Gold Team, został nim Łukasz Ziółkowski, Salim z kolei miał walczyć z Tomaszem Sobierajem, ale- jak twierdzi zawodnik- w dzień ważenia dowiedział się o nowym rywalu, był nim Bartłomiej Ambroziak. Do walki Macieja z Salimem nie doszło, ponieważ miała odbyć się w limicie do 77 kg, ale po rozmowie Linkiego z bratem uzgodnili, że musi walczyć do 70 kg i poprosił o zmianę kategori, Touahri się nie zgodził i walkę odwołano. Po mocnych przetasowaniach w karcie przyszedł dzień gali, transmisja w Orange Sport. Perspektywiczne nazwiska wskazywały na dobre walki, jednak szybko się kończyły. Niestety zawodnicy nie byli równo dobrani, o czym świadczyło dość szybkie zakończenie gali jak na 10 walk, oraz to w jaki sposób niektórzy z zawodników górowali nad swoimi rywalami.

Gala zaczęła się pojedynkiem między Romanem Baldym, a Krystianem Irzykiem.  W obu rundach przebieg walki wyglądał podobnie, zawodnicy weszli w klincz i Irzyk obalił, po czym dominował w parterze, czym zasłużył sobie na wygraną przez decyzję sędziowską.
Kolejna walka była krótka, ale dość efektowna. Już w pierwszych sekundach Adam Lewandowski posłał na deski Pawła Nawrota, po chwili zdobył dosiad i uderzał rywala mocnymi ciosami z góry, następnie Nawrot odwrócił się, oddał plecy a Lewandowski nie mógł tego nie wykorzystać i po kilku sekundach Paweł odklepał duszenie trójkątne.

W trzeciej walce Krzysztof Dobrzyński szybko sprowadził  Artura Jagiełłowicza, po krótkiej walce o pozycję wrócili na chwilę do klinczu, gdzie zawodnik Linke Gold Team drugi raz sprowadził przeciwnika do parteru, by po chwili znaleźć się w gardzie, ale nie przeszkadzało mu to by spokojnie stosować G&P, gdy przeszedł gardę i zdobył dosiad po wykończającym, mocnym G&P sędzie był zmuszony przerwać walkę, choć i tak powinien zrobić to wcześniej.

W Pierwsza runda w walce między Witoldem Liskiem a Krzysztofem Wolskim, toczyła się nieustannie w stójce, gdzie to Lisek miał przewagę. Druga była bardziej przekrojowa, a Krzysztof Wolski wydawał się być bardziej zmotywowany. Chwilę po rozpoczęciu rundy zawodnicy weszli w klincz, który nie trwał zbyt długo, gdy Wolski zaczął atakować Liska, ten wszedł w klincz i sprowadził oponenta, doszedł do dosiadu, a gdy Krzysztof próbował go zrzucić rywal szybko przechwycił rękę i wyciągnął balachę.

W walce debiutana Adama Labisza z perspektywicznym Sylwestrem Borysem nikt nie spodziewał się takiego rozpoczęcia pierwszej rundy. Po kilku sekundach „badania” siebie nawzajem Labisz zaatakował ciosami Sylwestra sprawiając, że półprzytomny Borys na kolanach szedł po nogi przeciwnika a gdy już je chwycił efektownie wyniósł i rzucił nim o ziemię. Do końca rundy zawodnik z Arrachionu był z góry i walczył o to by móc zastosować G&P. W drugiej rundzie to znowu Sylwester zaatakował debiutanta i próbował dwóch obaleń, z czego żadne mu nie wyszło, gdy walka zeszła do parteru, Borys zaczął znów próbować G&P, tym razem skutecznie i sędzie przerwał walkę.

Agresji nie brakowało również w następnej walce, ponieważ zaraz po gongu Emil Różewski przechwycił nogę Damiana Piątka
a następnie go sprowadził, gdzie próbował G&P, ale Piątek w pewnym momencie przeszedł do balachy, której nie udało się wyciągnąć. Do końca rundy Emil był w gardzie swojego rywala, a ten próbował jeszcze dwa razy wyciągnąć balachę, ale chwilę przed gongiem to Różewskiemu udało się chwycić nogę i zrobić taktarova, Piątek odklepał, ale było już po gongu. Damian nie był w stanie wyjść do następnej rundy, dlatego Emil wygrał przez TKO.

W przedostatniej walce było widać ogromną różnicę poziomu i siły prezentowanego przez Salima Touahriego i Bartłomieja Ambroziaka. Salim od początku zadawał silne ciosy Bartłomiejowi, w połowie rundy Ambroziak wylądąwał na deskach a Touahri dokończył G&P.

Nie było niespodzianki w walce wieczoru. Maciej Linke od początku próbował obalić Łukasza Ziółkowskiego, ten jednak przez jakiś czas umiejętnie niwelował szarże „De Zoo”. Jednak gdy Łukasz znalazł się przy siatce Maciej skorzystał z okazji i chwycił go za nogi sprowadzając do parteru, minęła chwila i Linke zdobył dosiad, gdzie skutecznym G&P obijał rywala, ale chęć pokazania jiu-jitsu była silniejsza i przeszedł do balachy, którą Ziółkowski momentalnie odklepał.

Niektórzy zawodnicy pokazali się na prawdę z ładnej strony, ale moją uwagę przykuwały również inne organizacyjne sprawy. Jedną z nich był sposób w jaki sędziowie się zmieniali. Zamieniali się nie co walkę, lecz co kilka walk. Nie widziałem podobnego systemu. Nie sądzę, aby był on dobry, sędzia też człowiek i też należy mu się odpoczynek. Kolejnym błędem było dwóch ludzi, którzy przeprowadzali wywiad w klatce zaraz po walce, mam nadzieję, że podczas kolejnej gali będzie jeden i nie będzie to ten sam człowiek, który rozmawiał z zawodnikami poza anteną.
Soul FC planuje zorganizować kolejną galę i to chyba już niedługo. Chcąc pozostać aktywnym na rynku muszą poprawić sporo rzeczy. Mimo mojej relacji wyżej uważam, że ta organizacja ma w sobie potencjał. Być może niektóre błędy wzięły się z debiutu
w Orange Sport. Przypominam, że to dopiero druga gala tej organizacji, dlatego nie możemy oczekiwać cudów, ale nie możemy też pozostawać obojętni na wszystko, bo to dzięki opiniom organizacje eliminują te błędy. Liczę na to, że i w tym przypadku będzie tak samo, że z gali na gale organizatorzy będą się wykazywać coraz większym profesjonalizmem, że każda kolejna gala będzie dawać nam dużo emocji.
Moja opinia nie ma na celu zniechęcenia widzów do obserwacji tej organizacji. Uważam, że mimo niedociągnięć i tak jest warto zasiąść przed telewizorem, albo kupić niedrogi bilet i być na gali, ponieważ na żywo te wszystkie błędy zasłaniają emocje, które są spowodowane widowiskiem jakie oglądamy siedząc, oglądając, słysząc a poczucie atmosfery na gali jest bezcenne. Z pewnością też coraz większa liczba widzów może tylko motywować właścicieli do tego, by było coraz lepiej.