Sean O’Malley po raz kolejny zaliczył udany występ dla organizacji UFC, mierząc się w zeszłą sobotę z Thomasem Almeidą. Walkę w zasadzie mógł skończyć już w pierwszej rundzie, lecz szansy tej nie wykorzystał. Po dwóch dniach po pojedynku, Amerykanin wyjaśnia, dlaczego podjął taką decyzję.

Młody, coraz mocniej jaśniejący gwiazdor organizacji UFC, Sean O’Malley zaliczył w sobotę niemalże idealny występ dla największej światowej ligi. Tym razem, jego ofiarą padł Thomas Almeida, który finalnie padł po ciosach rywala w końcówce trzeciej rundy. Natomiast – „Sugar” miał okazję skończyć przeciwnika już w pierwszej rundzie, gdyż wówczas podłączając go wysokim kopnięciem, posłał rywala na deski solidnym lewym. Sytuacji jednak nie wykorzystał, odwracając się do rywala plecami, pokazując sędziemu, że powinien przerwać pojedynek. Niektórzy spekulowali, że Amerykanin po prostu chciał zaliczyć kolejne „walkoff KO”, niczym w zeszłym roku na Eddiem Winelandzie. Jak się jednak okazuje, plan O’Malleya był nieco inny:

Prawdziwym powodem tego, co się stało w sobotę były koszulki wykonane przed walką, które mówiły, że kolejny prawy cios „Sugara” zakończy show. Posłałem go na deski w pierwszej rundzie, ale zrobiłem to lewą ręką, nie odwróciłem się plecami dlatego, że myślałem, że zaliczę kolejny walkoff KO, zrobiłem to, aby pozwolić mu wstać, żebym mógł znokautować go prawą ręką i sprzedać moje koszulki. Których sprzedaż przechodzi aktualnie moje najśmielsze oczekiwania.

Ponadto, Sean nie zgadzał się do końca z komentarzem do jego pojedynku…

Obejrzałem tę walkę i komentatorzy mówili, że to był największy popełniony przeze mnie błąd w życiu, jestem jeszcze młodym dzieciakiem i muszę do tego dojrzeć, nie jestem wystarczająco mądrym zawodnikiem w klatce. Myślę sobie, robię to od 10 lat, jestem dość dojrzały, jak na zawodnika MMA. Trenowałem stójkę od bardzo dawna i nie czułem żadnego zagrożenia w klatce. Gdybym chciał skończyć go przez TKO, mógłbym to zrobić już w pierwszej rundzie, skacząc na niego z dobiciem. Ale nie po to tam jestem. Jestem tam po to, aby gasić ludziom światła. Tak jak powiedziałem, mam na to 15 minut, po co to kończyć po trzech minutach w pierwszej rundzie, skoro nadal się tam dobrze bawię, po prostu się spociłem… Muszę tam wejść i się trochę zabawić, szansę walki dostajesz raptem kilka razy w roku.

Aktualnie nie wiadomo, kiedy „Sugar” powróci do akcji. Istnieją natomiast pewne przesłanki, mówiące o jego pojedynku z Dominickiem Cruzem jako co-main event gali uświetnionej przez trylogię Poiriera z McGregorem. Zarówno O’Malley jak i były mistrz wyrazili zainteresowanie taką konfrontacją.

Zobacz także: Dominick Cruz chce walki z Seanem O’Malleyem

źródło: bjpenn.com