W Ramzanie Jembievie są pokładane spore nadzieje w federacji KSW. W swoich walkach wygląda świetnie, a we Francji ma sporą popularność. Zanim trafił do największej organizacji w Europie, zasłynął ze spektakularnego KO na… boisku do piłki nożnej.

Gale MMA oraz inne rozgrywki sportowe możesz obstawiać na stronie eFortuna.pl – legalnego polskiego bukmachera.

Warto wspomnieć, że jeszcze niedawno MMA we Francji było nielegalne, a zawodnicy trenowali w ukryciu. Nie było to przeszkodą dla wielu sympatyków tej dyscypliny, którzy swoje walki toczyli poza granicami kraju. W najbliższy weekend podczas gali KSW 90 w Warszawie, do klatki wejdzie Ramzan Jembiev (5-1). Nie zdążył on jeszcze namieszać sportowo, ale zaznaczył swoją obecność, chociażby efektownym skończeniem Murilo Delfino (3-1) mocnym kopnięciem na głowę. Jednak to nie ten high kick dał mu taką popularność na Instagramie. Podczas nagrań dla KSW, również mierzący się w sobotniej gali Adam Soldaev (7-2), wyjaśnił, od czego to wszystko się zaczęło.

Jak wrzucił to się nie spodziewał takiego odbioru i jak poszedł do domu, to wieczorem sprawdza i mu jakieś followersy podchodzą, 3, 4 tysiące, nabiera mu się, nabiera, wstaje rano, a tam 90 tysięcy. Pod setkę, za setkę i pomyślał, teraz już nie mam wyboru i muszę się bić w MMA.

– odpowiedział.

Zobacz także: Śmiełowski kontuzjowany. Jembiev z nowym rywalem na KSW 90

Z racji tego, że było to MMA nielegalne we Francji, to było rok, półtora jakoś tak, to gdzie on walczył, ten filmik, on walczył tej organizacji, jeśli można to tak nazwać, oni robili to pod Youtube, na jakimś boisku się spotykali i sparing robili.

– dodał.

Jembiev nieco zastopował swoją karierę nieudanym zrobieniem wagi na listopadowej gali w Radomiu. W sobotniej walce podejmie wchodzącego na zastępstwo Isai Ramosa (7-1) w umownym limicie 73 kg. Docelowo starcie było zaplanowane w kategorii lekkiej, a jego rywalem miał być również przechodzący wyżej z kategorii piórkowej Dawid Śmiełowski (10-1). Wypadł on jednak z powodu kontuzji.

Źródło: YouTube/KSW, fot: Instagram/Ramzan Jembiev