Już w najbliższą sobotę, Francis Ngannou po raz drugi stanie do pojedynku ze Stipem Miociciem. W pierwszej walce, główną rolę odegrały zapasy, a w zasadzie ich brak w kwestii defensywnej u Kameruńczyka – co, jak zapewnia jego trener, nie powinno się powtórzyć.

Podczas gali UFC 260, która odbędzie się już w tę sobotę, w ramach walki wieczoru dojdzie do wyczekiwanego przez wielu kibiców rewanżu pomiędzy Stipem Miociciem Francisem Ngannou. Ponad 3 lata temu, lepszy okazał się być Amerykanin, który na pełnym dystansie zdeklasował zapaśniczo i kondycyjnie Kameruńczyka.

Jak zapewnia trener „Predatora” – Erick Nicksick, jego podopieczny bardzo ciężko trenował nad poprawą tego elementu swojej klatkowej gry.

Musieliśmy pracować nad zapasami podczas każdej jednostki treningowej. Nie wygląda to więc tak, że podczas jednego treningu sparujesz czy uderzasz w tarcze. To jest MMA. Zatem na każdym treningu musisz być skupiony na obronie obaleń. Co więcej, musisz być także skupiony na tym, by samemu obalać gości. Musisz dbać o ofensywne zapasy tak samo, jak o zapasy defensywne. Brzmi to przerażająco i takie w rzeczywistości jest, ten koleś przechodził przez gości niczym wiatr, obalając ich, kładąc na plecach i kończąc z góry. Teraz, ten gość może się pochwalić elementami zapasów ofensywnych jak i defensywnych, gdyż rozumie już na czym to polega i jest świadomy istnienia odrębnej drogi do wygrywania pojedynków. Nie musi się już bać zapasów. Możemy mówić co chcemy, ale najważniejsze będzie pokazanie tego ludziom i udowodnienie tym, którzy w nas wątpili, że się mylili.  

Po nieudanej próbie zdobycia pasa na gali UFC 220, Ngannou pojawił się w oktagonie pięciokrotnie. Przegrał w żenującym stylu z Derrickiem Lewisem na punkty, następnie nokautując Curtisa Blaydesa w rewanżu, Caina Velasqueza, którego odesłał na emeryturę, Juniora dos Santosa, który od czasu porażki z „Predatorem” przegrał trzy kolejne starcia przez nokauty oraz w ostatniej walce – Jairzinho Rozenstruika. Wszystkie zwycięstwa miały miejsce w/lub poniżej 71 sekund.

W dodatku, nie tak dawno na jaw wyszła informacja, że w narożniku Kameruńczyka stanie mistrz kategorii półśredniej, świetny zapaśnik – Kamaru Usman. Można zatem wysnuć wniosek, że Ngannou faktycznie wziął sobie do serca bolesną porażkę i mocno szlifował elementy, które nie zagrały podczas pierwszej walki z Miociciem.

Zobacz także: Stipe Miocic o rewanżu z Ngannou: Mój styl sprawi mu problemy

źródło: bloodyelbow.com