Starcie Rafała Kijańczuka z Marcinem Filipczakiem – a właściwie jego zakończenie – odbiło się w środowisku szerokim echem. Sztab reprezentanta WCA Fight Team nie krył złości, zapowiadając, iż będą się odwoływać od werdyktu. Już wiemy, że decyzja ta ostatecznie została zmieniona, ponieważ jak pisał w swoich mediach społecznościowych sam fighter – najprawdopodobniej nic by nie zmieniła.

Zobacz także: „Ogromne wkurw***** a zarazem bezradność”. Protestu nie będzie. – Kijańczuk zdemotywowany po FEN 33

Tuż po zakończonej gali, na arbitra wylała się fala krytyki. Wszystkie fora, czy grupy płonęły od ilości wiadomości, a z większości kibiców kipiała złość, wynikająca z zaistniałej sytuacji. Teraz sędzia Daniel Zaręba odniósł się minionych wydarzeń, wydając oświadczenie, które po raz pierwszy zostało odczytane na kanale Sport na Antenie.

„Nie jestem zwolennikiem komentowania bądź też odnoszenia się do sędziowanych przeze mnie walk, ale ostatnie dni i burza wywołana moją osobą oraz podjętą przeze mnie decyzją podczas walki Rafała Kijańczuka i Marcina Filipczaka, skłoniła mnie do napisania kilku słów od siebie.

Wszyscy wiemy, że oceniać i komentować łatwo jest już po fakcie, a najłatwiej za szklanym ekranem telewizora bądź komputera, widząc powtórki. Zdecydowanie trudniej jest wejść do środka klatki, czy też ringu i podjąć ważną decyzję w ułamku sekundy. To sędziowie odpowiadają za zdrowie zawodników i podejmują decyzję o skończeniu walki, jeśli uznają, że jest to moment, po którym każda kolejna sekunda walki mogłaby narazić kogoś na utratę zdrowia, czy też życia. Podejmując się zadania, jakim jest sędziowanie walk, każdy sędzia jest świadomy odpowiedzialności, jaką ponosi i co może go spotkać w momencie podjęcia złej decyzji.Mam tutaj na myśli również opinie osób, które piszą swej zdanie na ten temat, komentując moje przerwanie walki. Każdy ma prawo do tego, aby wyrazić swoją opinię i każdą szanuję, niezależnie czy jest negatywna, czy też pozytywna. Dziękuję za każdą konstruktywną krytykę, na pewno wyciągnę z nich wnioski, jak również słowa popierające słuszność decyzji. Szkoda tylko, że podczas tych komentarzy pojawiły się słowa psujące imię walczących zawodników. Na pewno na to nie zasłużyli, poświęcają swoje życie i zdrowie, trenując, aby każdy z nas mógł to oglądać i podziwiać. Jako zawodnik (nigdy nie byłem na takim poziomie jak Rafał, czy tez Marcin), czy później jako trener wielokrotnie nie zgadzałem się z decyzjami sędziowskimi, które w moim odczuciu były nieprawidłowe i przez to po części rozumiem, co mógł czuć Rafał po walce. Wiem, że MMA jest dla niego wszystkim, podporządkował całe swoje życie, aby spełniać marzenia i ile wyrzeczeń to wszystko kosztuje. Moim zdaniem jest bardzo dobrym zawodnikiem, miałem okazję sędziować jemu trzy walki pierwszą na gali MCF, która odbyła się 16.12.2017 r. w Puławach oraz dwie na galach FEN 28 oraz FEN 33. Podczas każdej z tych walk starałem się to robić jak najlepiej. 

Wracając do ostatniej walki, z mojej perspektywy od samego początku była ona dynamiczna i dużo się w niej działo, podczas kluczowej akcji Marcin złapał duszenie gilotynowe. W mojej ocenie było bardzo ściśle zapięte. Na samym początku Rafał próbował zepchnąć rękę, która go dusiła, o czym Marcin Filipczak poprawił swój chwyt. Zobaczyłem, że prawa ręka Rafała bezwładnie opadła na matę, po czym klęknąłem, żeby być jeszcze bliżej zawodników i mniej więcej po trzech sekundach, widząc zamknięte oczy Rafała, krzyknąłem „Rafał”, na co nie widziałem żadnej reakcji i po tym przerwałem walkę. Decyzję podjąłem w ułamku sekundy, byłem przekonany, że Rafał był nieprzytomny. Nic nie wskazywało na to, że jest inaczej. Dbając o zdrowie zawodnika, przerwałem tą walkę. Regulamin FEN nie określa jasnej procedury sprawdzania przytomności zawodnika podczas duszenia. Oczywiście z perspektywy czasu zasadnym byłoby, abym utwierdził się w tym np. poprzez podniesienie ręki Rafała i to powinienem zrobić, a nie zrobiłem. Uznałem, że każda kolejna mijająca sekunda może narazić go na utratę zdrowia. W tej chwili nie wolno gdybać co by było jeśli, na tamtą chwilę uznałem, że powinienem tę walkę przerwać.

Do mojej decyzji odniósł się także Jan Błachowicz, klubowy kolega Rafała Kijańczuka, broniąc i domagając się konsekwencji i odsunięcia mnie od sędziowania kolejnych gal FEN. To tak samo, jakby zawodnika po jednej przegranej walce wyrzucali z jakiejś organizacji. Przy okazji chciałbym napisać, iż bardzo podziwiam Jana Błachowicza za to, jakim jest człowiekiem, za skromność a jednocześnie upór i ambicję w dążeniu do osiągnięcia tak dużego sukcesu, jest on wzorem dla celu młodych ludzi. Panie Janie, gratuluję.

Wszystkie polskie organizacje próbują czerpać wzorce od UFC, może w Polsce przy obecnej technologii można byłoby spróbować wprowadzić VAR, czy też powtórki w walkach MMA, aby nie dochodziło w przyszłości do innych kontrowersji. 

Miałem okazję brać w kilku galach FEN, będąc w narożniku zawodników, czy też jako sędzia i uważam, że naprawdę FEN robi świetną robotę. Gale są emocjonujące i widowiskowe, a walki stoją na bardzo wysokim poziomie. Wielu ludzi dość krytycznie wypowiada się czasami poprzez pryzmat jednego zdarzenia, nie doceniając całości. Ja osobiście ze swojej strony mogę przeprosić za zamieszanie wynikające z podjętej przeze mnie decyzji. Nigdy nie chciałem, ani nie zamierzałem niszczyć komuś kariery, a wszystkim innym psuć obrazu i widowiska całej gali.

Pozdrawiam, Daniel Zaręba.”

Na ten moment nie wiadomo, jak potoczą się dalsze losy Rafała Kijańczuka (8-4) w organizacji Fight Exclusive Night, ponieważ sam podkreślał w wywiadach tuż po gali, iż jego kontrakt się zakończył. Prezes Paweł Jóźwiak zapewniał jednak, że jeżeli tylko obaj zawodnicy będą wyrażali chęci, oni postarają się zrobić wszystko, by doprowadzić do ich drugiej batalii. W związku z tym pozostało jedynie cierpliwie czekać na rozwój wydarzeń.

Źródło: YouTube/Sport na Antenie