Francis Ngannou (14-3) wierzy, że rewanż ze Stipem Miocicem (19-3) potoczy się zupełnie inaczej i to on wyjdzie z klatki niosąc mistrzowski pas w ręku.

Stipe MiocicFrancis Ngannou spotkali się już w oktagonie największej organizacji MMA na świecie w styczniu 2018 roku. Wówczas Kameruńczyk został zdeklasowany na pięciorundowym dystansie przez mistrza i piekielnie wymęczony.

Po nieudanej próbie wyszarpnięcia złota z rąk Amerykanina – „Predator” chwilowo zwariował, przegrywając w żenującym stylu walkę z Derrickiem Lewisem. Następnie wrócił jednak na właściwe tory i znokautował w rewanżu Curtisa Blaydesa w 45 sekund, Caina Velasqueza w 26 sekund i Juniora dos Santosa w minutę i 11 sekund. W ten oto sposób wrócił ponownie do rozgrywki o najwyższe cele i na ten moment wydaje się być jedynym słusznym pretendentem do pasa.

Miocic zaś po stracie pasa w lipcu 2018 roku na rzecz Daniela Cormiera, pomścił tę porażkę i odebrał co jego miesiąc temu, nokautując „DC” w rewanżu.

Czekałem na to. Po mojej ostatniej walce, Dana White powiedział mi, że zobaczymy, jak to wszystko się rozegra pomiędzy Stipem a DC. Jestem chętny. Jestem na to gotowy.

powiedział Francis Ngannou w rozmowie z MMA Junkie.

Myślę, że tym razem się zemszczę, na pewno nie pójdzie to w ten sam sposób, jak moja ostatnia walka z Miocicem. Mam nadzieję, że jeszcze w 2019, byłoby wspaniale.

Dodatkowo, „Predator” chciałby, aby pojedynek o pas odbył się na jego rodzimym kontynencie – w Afryce. Jest jednak świadomy tego, że organizacja UFC nieprędko tam zawita.

Mam nadzieję, ale nie wiem czy oni tak naprawdę są w ogóle chętni, żeby zrobić tam galę. Nie mogę się doczekać, by to zobaczyć. Albo Nigeria, albo Kamerun. Powiedzmy, że Nigeria na początek.

źródło: mmajunkie.com