Drugi występ pod sztandarem UFC i drugi efektowny nokaut. Dricus Du Plessis wie, co robić, by na stałe zapisać się w świadomości fanów za oceanem, ale i działaczy amerykańskiego giganta. Co sądzi o swoim występie i jakie ma plany na najbliższą przyszłość? 

Giles to kolejne nazwisko, który ląduje na liście zawodników, pokonanych przez byłego czempiona KSW – Dricusa Du Plessisa (16-2). „Stillknocks” bardzo dobrze wszedł w całe starcie, ciągle starając się wywierać presję na rywalu. Co prawda, ten kilkukrotnie był w stanie trafić go z kontry, jednakże ciosy te nie robiły na nim większego wrażenia. Punktem kulminacyjnym była druga runda. Afrykaner dał się zepchnąć na siatkę, jednakże dzięki odbiciu się od niej, wygenerował jeszcze większą siłę i Amerykanin nie był w stanie ustać piekielnie silnego prawego.

Zobacz także: UFC 264: Dricus Du Plessis znokautował Trevina Gilesa [WIDEO]

Dobry humor nie opuszczał Du Plessisa w samym oktagonie, jak i podczas rozmowy udzielonej UFC, gdzie miał okazję na gorąco podzielić się optyką na ostatni pojedynek. Dwa starty w największej organizacji MMA na świecie – dwa nokauty. To mówi samo za siebie.

Każda walka jest inna. Pierwszą wziąłem z krótkim wyprzedzeniem, a i tak była niesamowita. Teraz byłem na karcie wstępnej przed McGregorem. Powiedziałem im, że robią błąd, umieszczając mnie tak nisko. Mam nadzieję, że już nigdy mnie tam nie zobaczycie. Przed wyjściem powiedziałem mojemu teamowi: 'Pora pożegnać się z prelimsami. Od teraz będzie tylko główna.’

Udowodniłem, że mam siłę w obu rękach. Pierwszą walkę wygrałem przez nokaut lewym sierpowym. Teraz posłałem na deski mocnego zawodnika czystym, prawym ciosem, więc cieszę się, iż nareszcie się to udało. Ludzie muszą zacząć zwracać na mnie uwagę. Rywale niech lepiej pilnują swoich szczęk, bo albo zgaszę ci światło, albo uduszę. 

Jeżeli chodzi o jego najbliższe plany, te są co najmniej ambitne. 27-latek chce ponownie wejść do klatki jeszcze w bieżącym roku, by zawalczyć z jakimś znaczącym oponentem. Później liczyć dla niego będą się jedynie walki rankingowe, by ostatecznie wspiąć się na sam szczyt.

Zaczynam już dobrze się czuć w tej klatce. To było dopiero moje drugie starcie. Z każdym kolejnym czuję się coraz bardziej komfortowo. Przed końcem roku chcę jeszcze jakieś mocne wyzwanie, by wbić się do najlepszej dwudziestki. Potem zacznę wspinać się po tytuł. 

Dricus oprócz triumfu samego w sobie, ma jeszcze jeden powód do świętowania. Jego występ, zwieńczony efektownym nokautem, został doceniony przez szefostwo amerykańskiego giganta, dzięki czemu może się jeszcze cieszyć z bonusu pieniężnego, którego wartość przed minioną galą wzrosła aż do 75 tysięcy dolarów.

Źródło: UFC