Były mistrz kategorii lekkiej UFC Rafael dos Anjos po raz kolejny wyzwał do walki swojego niedoszłego rywala z przeszłości – Conora McGregora. Starcie obu zawodników nigdy nie doszło do skutku, a warto sięgnąć do historii, żeby przekonać się, jak ważne mogłoby to być wydarzenie dla układu sił w UFC.

Obaj fighterzy mieli stanąć naprzeciwko siebie w oktagonie w marcu 2016 r. podczas UFC 196, jednak krótko przed galą dos Anjos wypadł z karty walk z powodu kontuzji, a jego miejsce zajął Nate Diaz, któremu udało się poddać McGregora. Brazylijczyk, któremu przeszła koło nosa okazja do starcia z Irlandczykiem, kilka miesięcy później dostał do walki Eddiego Alvareza na gali UFC Fight Night 90, gdzie stracił swój pas już w pierwszej rundzie. Jeszcze pod koniec roku 2016 r. nowo koronowany czempion musiał oddać tytuł, pokornie uznając wyższość McGregora, który wcześniej udanie zrewanżował się Diazowi. Pomimo że na linii dos Anjos – McGregor iskrzyło, a fani byliby uradowani, mogąc przekonać się, kto byłby lepszy, do takiej walki nigdy nie doszło.

Zobacz także: OFICJALNIE: Alexander Gustafsson powraca, znamy datę walki i przeciwnika

Temat ponownie powrócił dwa dni temu, kiedy dos Anjos, wydając się niewzruszony emeryturą Irlandczyka, wyzwał go do walki w dowolnej kategorii wagowej, a wczoraj jeszcze raz wystosował podobną propozycję.

„Nigdy więcej ‘jeśli’. Zróbmy to”.

W kolejnym wpisie żartobliwie określił McGregora jako „El Chapo”.

„Sprowadźmy El Chapo z powrotem i załatwmy to”.

Trudno jednak dziś wierzyć, że UFC mogłoby zakontraktować takie starcie. Pomijając już sam fakt odejścia McGregora na emeryturę, dos Anjos, choć fantastyczny mistrz w przeszłości, dziś raczej nie jest na tyle głośnym nazwiskiem, żeby „Notorious” wrócił do klatki UFC (Brazylijczyk przegrał 4 z 5 ostatnich walk). Fani raczej szybko zapominają o takich historiach i co chwila zdarzają się coraz bardziej medialne zestawienia, a stare pokrywa kurz. McGregor pewnie musiałby teraz dostać co najmniej Gaethje lub Nurmagomedova, żeby wstać z fotela. A czy bez takiego rozgłosu i pieniędzy Irlandczyk będzie po prostu chciał udowodnić kibicom, kto jest sportowo lepszym fighterem?

Gale MMA oraz inne rozgrywki sportowe możesz obstawiać na stronie eFortuna.pl – legalnego polskiego bukmachera.

Ciekawe, jak faktycznie potoczyłaby się dalej rywalizacja na szczycie dywizji lekkiej, jeśli ta walka doszłaby do skutku? Jeśli dos Anjos odniósłby zwycięstwo, nie doszłoby do „dwumeczu” Conora z Diazem, wygranej tytuł przez Alvareza…? Teraz można tylko gdybać.

Źródła: Rafael dos Anjos/Twitter, www.bjpenn.com